Obejrzałam pani wypowiedzi na Wbrew Cenzurze a teraz sprawdzam, jak tu działają komentarze.
„Panie Andropow, boję się wojny nuklearnej!” – Krótkie życie Samanthy Smith
- Home
- „Panie Andropow, boję się wojny nuklearnej!” – Krótkie życie Samanthy Smith
„Panie Andropow, boję się wojny nuklearnej!” – Krótkie życie Samanthy Smith
W samym sercu zimnowojennego mroku, gdy groźba globalnego konfliktu nuklearnego wisiała nad światem, najczystszy głos pokoju zabrzmiał z najmniej spodziewanego miejsca. To nie głowa państwa, generał ani dyplomata, ale dziesięcioletnia dziewczynka z małego miasteczka Manchester w stanie Maine odważyła się zadać proste, a zarazem najważniejsze na świecie pytanie. Samantha Smith, zaniepokojona ponurymi doniesieniami w wiadomościach, w listopadzie 1982 roku wzięła długopis i napisała list, który miał przejść do historii. Jej adresatem był jeden z najpotężniejszych i najbardziej enigmatycznych przywódców ówczesnego świata – Sekretarz Generalny KC KPZR Jurij Andropow. Jej słowa, pozbawione politycznego wyrachowania, dotarły do sedna ludzkiego lęku i nadziei.
„Szanowny Panie Andropow,
Nazywam się Samantha Smith. Mam 10 lat. Gratuluję nowej pracy. Bardzo martwię się, że Rosja i Stany Zjednoczone mogą zaangażować się w wojnę nuklearną. Czy zdecyduje się Pan na wojnę, czy nie? Jeśli jest Pan przeciwny, proszę, powiedzieć mi, jak pomoże Pan jej zapobiec. Nie musi Pan odpowiadać na to pytanie, ale byłabym wdzięczna, gdyby Pan to zrobił: Dlaczego chce Pan podbić świat, a przynajmniej nasz kraj? Bóg stworzył świat, abyśmy żyli razem i go chronili. Nie po to, by z nami walczyć ani by jedna grupa ludzi miała wszystko. Proszę, pozwól nam robić to, co On zamierzył, aby wszyscy mogli być szczęśliwi.
Pozdrawiam, Samantha Smith
PS: Proszę, odpisz!”

Ten dziecięcy, bezpośredni apel, wysłany w próżnię wielkiej polityki, mógł pozostać bez odpowiedzi. Lecz stało się inaczej. List Samanthy, dostrzeżony przez radzieckie służby, trafił na łamy „Prawdy”, a po pięciu miesiącach, 19 kwietnia 1983 roku, nadszedł upragniony list zwrotny z Moskwy. Odpowiedź Andropowa, przetłumaczona na język angielski, była poważna i stanowcza, napisana z szacunkiem godnym równorzędnego partnera w dyskusji.
Jurij Andropow w swoim liście do Samanthy napisał m.in.:
„Pani pytanie jest najpilniejszym, jakie może zadać myślący człowiek. Odpowiem Pani poważnie i szczerze. Sowieci doskonale wiedzą, jak straszliwa i niszczycielska jest wojna nuklearna. Czterdzieści dwa lata temu nazistowskie Niemcy, które dążyły do dominacji nad całym światem, zaatakowały nasz kraj, spaliły i zniszczyły wiele tysięcy naszych miast i wiosek oraz zabiły miliony radzieckich mężczyzn, kobiet i dzieci. W wojnie, która zakończyła się naszym zwycięstwem, byliśmy sprzymierzeni ze Stanami Zjednoczonymi i walczyliśmy razem, aby wyzwolić wiele narodów spod okupacji nazistowskiej. Mam nadzieję, że pamiętacie to z lekcji historii w szkole! Zarówno Ameryka, jak i my posiadamy broń jądrową – straszliwą broń zdolną do natychmiastowej śmierci milionów ludzi. Ale nie chcemy, aby kiedykolwiek została użyta. Dlatego Związek Radziecki uroczyście ogłosił światu, że nigdy – nigdy! – nie będzie pierwszy, który użyje broni jądrowej przeciwko jakiemukolwiek państwu. Ogólnie rzecz biorąc, proponujemy wstrzymanie dalszej produkcji i rozpoczęcie niszczenia wszystkich głowic na świecie.”
List lidera partii kończył się niezwykłym zaproszeniem. Andropow zaprosił Samanthę, by spędziła kolejne wakacje w słynnym radzieckim obozie pionierskim „Artek” na Krymie, aby na własne oczy zobaczyć kraj i przekonać się o pokojowych intencjach jego mieszkańców.
Ambasador pokoju w Związku Radzieckim: „Oni są tacy jak my!”
Samantha, w towarzystwie rodziców, przyjęła zaproszenie. Jej podróż w lipcu 1983 roku zamieniła się w medialną sensację i niezwykłą misję dyplomacji ludowej. Dziesięciolatka z Maine została przyjęta w ZSRR z iście królewskimi honorami. Jej wizyta była starannie zaplanowana, ale autentyczny entuzjazm, z jakim ją witano, był prawdziwy.
W Moskwie zwiedzała Kreml, złożyła hołd pod Grobem Nieznanego Żołnierza i na mogile pierwszego kosmonauty Jurija Gagarina. Spotkała się z Walentyną Tierieszkową, pierwszą kobietą w kosmosie. Była w Teatrze Bolszoj, moskiewskim cyrku i zwiedzała Centrum Olimpijskie. Choć z powodu poważnej choroby nie doszło do bezpośredniego spotkania z Andropowem, program był bogaty.
Prawdziwy cel jej wizyty objawił się jednak w Artek. Na pytanie, gdzie woli mieszkać – w hotelu z rodzicami czy z radzieckimi rówieśnikami w obozie – Samantha nie wahała się ani chwili. Wybrała życie obozowe: poranne ćwiczenia, wycieczki nad Morze Czarne, wieczorne rozmowy i tradycję wrzucania do morza listów w butelkach. Jej wiadomość była prosta: „Życzę nam wszystkim spokoju do końca życia!”. Na konferencji prasowej, zapytana przez dziennikarza, co zrobiłaby, gdyby miała magiczne moce, odparła bez wahania: „Zniszczyć bombę!”.
Wieczorami godzinami rozmawiała z nowymi przyjaciółmi o Ameryce, muzyce, modzie, a także o wojnie i pokoju. Później napisała w książce: „Wszyscy chcieli wiedzieć, jak żyję, a czasami wieczorami rozmawialiśmy o wojnie i pokoju. Ale wydawało się to niepotrzebne, ponieważ wszyscy mieli pozytywny obraz Ameryki i, oczywiście, nie chcieli wojny”. Kulminacją podróży była wizyta w Leningradzie, gdzie pokazano jej nie tylko piękno Ermitażu i Peterhofu, ale także opowiedziano tragiczną historię 900-dniowego blokady miasta i dano do przeczytania poruszający dziennik Tanii Sawiczjewej.
Po powrocie do USA, na lotnisku w Bangor, Samantha miała dla czekających dziennikarzy dwie proste, lecz głębokie konkluzje: „Teraz jestem pewna, że Rosjanie, podobnie jak Amerykanie, nie chcą wojny!” oraz „Rosjanie są tacy jak my!”.
Spuścizna nadziei i tragiczny koniec
Samantha Smith stała się globalnym symbolem pokoju. Została prowadzącą talk-show, napisała książkę „Podróż do Związku Radzieckiego”, dedykując ją dzieciom całego świata. Była zapraszana na konferencje, do programów telewizyjnych, a nawet zagrała w serialu. W grudniu 1983 roku, podczas wizyty w Japonii, zaproponowała pomysł „Międzynarodowej Wymiany Wnuczek”, sugerując, że przywódcy powinni wysyłać swoje wnuczki do zwykłych rodzin w innych krajach, by budować mosty zrozumienia.
Tym tragiczniejszy był jej nagły koniec. 25 sierpnia 1985 roku, Samantha i jej ojciec wracali samolotem Bar Harbor Airlines z planu zdjęciowego w Wielkiej Brytanii. Podczas podchodzenia do lądowania na lotnisku Auburn-Lewiston w stanie Maine samolot minął pas startowy i rozbił się. Zginęło wszystkich osiem osób na pokładzie. Samantha Smith miała zaledwie 13 lat.
Jej śmierć wstrząsnęła światem. Na pogrzeb w Auburn przybył około tysiąca żałobników. Nowy przywódca ZSRR, Michaił Gorbaczow, wysłał depeszę kondolencyjną, w której czytano: „Każdy, kto znał Samanthę Smith w Związku Radzieckim, na zawsze zapamięta obraz amerykańskiej dziewczyny, która, podobnie jak miliony radzieckich chłopców i dziewcząt, marzyła o pokoju i przyjaźni między narodami Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego”.
Dziedzictwo Samanthy przetrwało. Jej matka, Jane, założyła Fundację Samanthy Smith, promującą wymianę młodzieży między USA a ZSRR. W Związku Radzieckim wydano znaczek pocztowy z jej wizerunkiem, a jej imieniem nazwano ulicę i plac w Artek. Jeszcze w 1986 roku grupa radzieckich dzieci pojechała na obóz pokojowy do Maine, a amerykańska młodzież odwiedziła Artek.
Co więcej, duch jej przesłania zdaje się unosić nad późniejszymi wydarzeniami. Zaledwie trzy miesiące po jej śmierci, w Genewie, doszło do pierwszego spotkania Gorbaczowa z Reaganem, które zapoczątkowało proces odwilży i zakończyło się podpisaniem historycznych traktatów rozbrojeniowych INF, likwidujących całą klasę rakiet średniego zasięgu. Chociaż nie można tego bezpośrednio przypisać Samancie, jej opowieść o wspólnym człowieczeństwie stała się potężnym narracją przeciwko podżeganiom wojennym.
Świat, który o mało nie przeminął
Jak się później okazało, obawy Samanthy były bardziej niż uzasadnione. Jej list i odpowiedź Andropowa miały miejsce w jednym z najniebezpieczniejszych momentów w historii ludzkości. We wrześniu 1983 roku, zaledwie pięć miesięcy po liście Andropowa i dwa miesiące po wizycie Samanthy, świat o włos uniknął wojny nuklearnej z powodu błędu systemu wczesnego ostrzegania ZSRR. Tylko dzięki zimnej krwi oficera dyżurnego, ppłk. Stanisława Pietrowa, który uznał alarm za fałszywy, uniknięto katastrofy.
Kilka tygodni później, w listopadzie 1983 roku, ćwiczenia NATO „Able Archer 83” były na tyle realistyczne, że ZSRR uznał je za przygotowania do prawdziwego ataku i był gotowy odpowiedzieć ogniem. Świat zawisł na krawędzi, o czym mała Samantha nie mogła wiedzieć. Jej intuicyjny lęk był niestety proroczy. Upamiętnienie jej życia to nie tylko sentymentalna podróż. To moralny imperatyw, by uczynić wszystko, aby takie sytuacje nigdy, przenigdy się nie powtórzyły i by głos rozsądku oraz pragnienia pokoju, niezależnie od tego, jak młody, był zawsze wysłuchany.
- Podziel się
