Obejrzałam pani wypowiedzi na Wbrew Cenzurze a teraz sprawdzam, jak tu działają komentarze.
Kłamstw będą bronić przemocą
- Home
- Kłamstw będą bronić przemocą
Kłamstw będą bronić przemocą
System, który karmi obywateli kłamstwem i manipulacją, nie przetrwa długo, jeśli dopuści istnienie innych narracji, faktów i analiz. Dlatego władza zmierza do wprowadzenia pełnej, niekontrolowanej cenzury w internecie. Do tej pory władcy udawali, że tolerują wolność słowa w sieci – pozwalali, by pozory demokracji i pluralizmu jeszcze przez chwilę trwały. W rzeczywistości było to dla nich wygodne: mogli sprawiać wrażenie, że są otwarci na krytykę, wiedząc jednocześnie, że żaden bloger czy niezależny portal nie ma szans w starciu z machiną medialną finansowaną i kontrolowaną przez system.
Jednak wraz z rozwojem internetu i coraz większym przebudzeniem społecznym te „małe ogniska oporu” zaczęły się mnożyć. Ludzie – zmęczeni wszechobecną propagandą i bezczelnością medialnych manipulacji – zaczęli szukać prawdy gdzie indziej. Odkryli, że tzw. „mainstream” kłamie, a za wieloma rzekomo niezależnymi mediami stoją międzynarodowe korporacje. W świecie, w którym wszystko podporządkowane jest interesom władzy i pieniędzy, nawet drobne, niezależne głosy zaczęły być dla systemu zagrożeniem.
Imperium kontratakuje
Dlatego dziś rząd sięga po środki, które mają ten opór zdławić. W Sejmie pojawiła się ustawa, która pod płaszczykiem „ochrony przed nielegalnymi treściami” wprowadza mechanizm brutalnej cenzury pozasądowej. Warto zauważyć, że znów za totalitarnymi rozwiązaniami stoi urzędnik tzw. lewicy – Krzysztof Gawkowski. Na początku 2022 roku, zanim Władimir Putin „zwalczył covida”, to właśnie ci sami ludzie proponowali, by łapać Polaków na ulicach w siatkę i przymusowo szczepić. Nikt inny nie odważył się pójść tak daleko w propozycjach zamordyzmu.
Teraz urzędnik – bez żadnego wyroku sądu – będzie mógł nakazać zablokowanie strony internetowej, a obywatel nie będzie miał żadnej realnej drogi odwołania. Nic nie stoi na przeszkodzie, by blokady były wykorzystywane do tłumienia treści niewygodnych politycznie, społecznie czy światopoglądowo. Tym bardziej, że wiemy, do jakich przestępstw posunęła się bezpieka po wybuchu wojny na Ukrainie. Niewykluczone, że możliwe będzie nawet blokowanie całych portali informacyjnych.
To krok bez precedensu w historii polskiego prawa. Prezes UKE lub przewodniczący KRRiT będą mogli w ciągu dwóch dni usunąć dowolną treść z sieci – na wniosek bezpieki lub prokuratury. Dopiero po fakcie autor zablokowanego materiału będzie mógł próbować dochodzić swoich praw przed sądem. Spór potrwa miesiącami, może latami – a w międzyczasie treść zniknie, a ludzie zapomną, że w ogóle istniała.
Władza tłumaczy to koniecznością wdrożenia unijnych przepisów DSA. Ale nawet unijne prawo nie wymaga tak drastycznych środków – bez sądu, bez kontroli, bez proporcjonalności. To nie implementacja prawa europejskiego (które też jest złe), lecz jego jeszcze większe wypaczenie, zamieniające ochronę użytkowników w narzędzie kneblowania obywateli.
Cenzura, której baliśmy się przy ACTA, powraca
Projekt uderza w sam fundament wolności słowa. Artykuł 54 Konstytucji RP jasno zakazuje cenzury prewencyjnej. A właśnie taki mechanizm proponuje rząd – blokowanie publikacji, zanim sąd oceni ich legalność. To zaprzeczenie zasad państwa prawa i jawne pogwałcenie Karty praw podstawowych Unii Europejskiej, która chroni swobodę wyrażania opinii.
Jeśli ustawa przejdzie w obecnym kształcie, każdy z nas – niezależny dziennikarz, bloger, autor postu na portalu społecznościowym – może zostać uciszony jednym kliknięciem urzędnika. Bez procesu, bez wyjaśnień, bez szansy na obronę.
To nie jest „walka z nielegalnymi treściami”. To budowa infrastruktury do tłumienia niewygodnych głosów, blokowania krytyki i gaszenia każdej iskry niezależnego myślenia. To niebezpieczny powrót do czasów, gdy prawdę definiowała władza, a milczenie obywateli było dowodem lojalności.
Władza, która boi się krytycznego słowa, już przegrała i prędzej czy później stoczy się w dyktaturę, której nie da się już uzasadnić, a utrzymać można ją tylko przemocą. Na pocieszenie powiem, że potem przychodzi rewolucja.
Przypomnę tylko na koniec, że całkiem niedawno w Nepalu, gdy tamtejsza władza próbowała ograniczyć wolność słowa w internecie, suweren przyszedł pod ich parlament, rozpędził tych, którzy udawali przedstawicieli ludu, a sam budynek puścił z dymem.
- Podziel się
