Obejrzałam pani wypowiedzi na Wbrew Cenzurze a teraz sprawdzam, jak tu działają komentarze.
Rosyjski dron w polu kukurydzy zrobił popcorn
- Home
- Rosyjski dron w polu kukurydzy zrobił popcorn
Rosyjski dron w polu kukurydzy zrobił popcorn
W Osinach na Lubelszczyźnie doszło do incydentu z udziałem podejrzanego drona. Maszyna spadła na pole kukurydzy i eksplodowała, powodując zniszczenia – m.in. wybicie szyb w okolicznych domach. Zapewne również masę popcornu? Choć nikt nie ucierpiał, zdarzenie natychmiast stało się przedmiotem gorących spekulacji dotyczących intencji i momentu ataku.
Minister Obrony Narodowej, Władysław Kosiniak-Kamysz, określił zdarzenie jako „prowokację Federacji Rosyjskiej”. Zwrócił uwagę, że miało ono miejsce w chwili, gdy rozmowy pokojowe dotyczące wojny na Ukrainie zaczynały nabierać tempa.
Szczątki z pola – ślady wojskowego drona
Śledczy ustalili, że pozostałości maszyny – nadpalone fragmenty metalu i tworzywa – wskazują na użycie wojskowego drona, prawdopodobnie irańskiego typu Shahed, modyfikowanego przez Rosję. Według wstępnych analiz wyposażony był w chiński silnik oraz mechanizm autodestrukcji.
Niekompetencja i napędzanie strachu
Szef MSZ, Radosław Sikorski, zapowiedział złożenie oficjalnego protestu dyplomatycznego wobec kolejnego naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej, a co za tym idzie – także przestrzeni NATO. Zwraca uwagę, że polskie radary nie zarejestrowały przelotu maszyny ani od strony Ukrainy, ani z Białorusi.
Komentatorzy prorządowi próbują bagatelizować sytuację. Marcin Przydacz w telewizji TVN 24 sugerował, że dron był „wabikiem”. Problem w tym, że nasza obrona powietrzna nie zareagowała wcale – ani nie zwabiła, ani nie zneutralizowała zagrożenia. Maszyna dotarła do celu i eksplodowała, kompromitując system, który miał chronić obywateli. To pokazuje, że Polska nie posiada skutecznej tarczy przeciwko tego typu atakom – a w sytuacji wojny pełnoskalowej byłoby to dla nas katastrofalne.
Jeśli prowokacja, to czy na pewno rosyjska?
Wielu obserwatorów zadaje pytanie: dlaczego akurat teraz? Incydent nastąpił w środku delikatnych rozmów pokojowych. Trudno przyjąć, że był to zwykły przypadek. Warto więc pytać, kto naprawdę mógł skorzystać na takim zdarzeniu. I tu odpowiedź wydaje się oczywista.
Możliwość ataku pod fałszywą flagą
Część komentatorów sugeruje, że incydent mógł być elementem prowokacji mającej na celu wciągnięcie NATO w głębsze zaangażowanie, uzyskanie dodatkowego wsparcia dla Ukrainy i zablokowanie ewentualnego porozumienia między Rosją a USA.
Strategia eskalacji
Nie brakuje również głosów, że zdarzenie może być wykorzystane przez stronę ukraińską i jej sojuszników do zwiększenia presji na NATO. Nie byłby to pierwszy raz, gdy Polska znalazła się w podobnej sytuacji. W 2022 roku rząd w Warszawie obarczył winą Rosję za rakietę, która spadła na polską wieś i zabiła dwóch obywateli. Później okazało się, że pocisk pochodził z ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, a Kijów do dziś nie przyjął odpowiedzialności za tę tragedię.
Polska w roli pionka
Obecny rząd Donalda Tuska, mocno osadzony w układach niemieckich i unijnych, zdaje się działać tak, jakby dążył do bezpośredniej konfrontacji z Rosją. Jednocześnie uparcie zaprzecza, że wysłałby polskie wojsko na Ukrainę. Choć im głośniej te zaprzeczenia wybrzmiewają, tym więcej pojawia się podejrzeń, że taki scenariusz wcale nie jest wykluczony.
Ten incydent dobitnie pokazuje, że polska obrona powietrzna w praktyce nie działa. Jeśli pojedynczy dron, znany z masowego użycia na froncie ukraińskim, może bezkarnie przelecieć przez granicę NATO, spaść i eksplodować na naszej ziemi, to w razie realnej eskalacji Polska będzie całkowicie bezbronna wobec zmasowanego ataku rakietowego czy dronowego. A to, że przedstawiciele rządu próbują bagatelizować problem lub przykrywać go propagandowymi frazami o „prowokacji”, tylko pogłębia niepokój. Zamiast realnie wzmacniać system obrony przeciwlotniczej, Polska zdaje się grać rolę propagandowego pionka w cudzej wojnie.
- Podziel się
