Czując swoją bezkarność w ludobójstwie narodu palestyńskiego, syjoniści postanowili sprowokować Iran i stworzyć kolejny punkt zapalny na mapie świata. Od…
Co się dzieje w Sumach?
- Home
- Co się dzieje w Sumach?

Co się dzieje w Sumach?
Ewakuacja po ukraińsku: bez planu, bez dachu, bez sensu
Uchodzący za prezydenta Ukrainy, Zełenski, przerwał swoją wizytę w Niemczech, gdzie miał dostać jakiś order od von der Leyen i wrócił na Ukrainę. Przerwał z uwagi na sytuację na froncie w obwodzie sumskim. W obwodzie sumskim trwa coś, co ukraińskie władze nazywają „ewakuacją”, a miejscowi „chaosem na kółkach”. Ewakuacja Sum zaczęła się nagle. Z dnia na dzień ogłoszono opuszczenie aż 200 miejscowości, co mieszkańcy porównują do deportacji na spontanie – zero logistyki, zero gwarancji schronienia, zero wsparcia od państwa. Brzmi znajomo?
W odpowiedzi wieś Jamnoje, oddalona o zaledwie 14 km od granicy z Rosją, postanowiła, że nigdzie się nie rusza. 500 mieszkańców podpisało deklarację, że zostają. Bo jak już przegrać, to przynajmniej u siebie.
Rosyjski prezydent rzucił ostatnio pomysł stworzenia „strefy buforowej” przy granicy z Ukrainą – przypadkiem obejmującej miasto Sumy. Niektórzy ukraińscy politycy uznali to za… dobrą wiadomość. Bo skoro Rosjanie chcą tylko strefy buforowej, to może jednak nie planują całkowitego rozbioru państwa? Deputowany Taras Tarasenko z rozbrajającą szczerością stwierdził, że „walczymy o Ukrainę, nie o terytorium”. Aha. Czyli terytorium to taki dodatek.
Coraz więcej obszarów Ukrainy jest zagrożone rosyjskimi atakami.
Fortyfikacje z kartonu i mobilizacja za tysiąc dolarów
Na froncie też bez zmian – czyli gorzej. Rzecznik Służby Granicznej Ukrainy, Andrij Demczenko, przyznał, że rosyjska armia metodycznie poszerza zakres działań w obwodzie sumskim. Najpierw artyleria, potem drony, a na końcu małe grupy szturmowe. I tak dzień w dzień. Kijów, w panice, stawia fortyfikacje, które Rosjanie rozbijają bombami FAB jak domek z kart.
Zresztą, nawet jeśli te fortyfikacje są stawiane – to tylko na papierze. Dziennikarskie śledztwo gazety Bigus ujawniło, że z 20 milionów hrywien przeznaczonych na umocnienia, materializowały się głównie znikające przelewy. Krótko mówiąc: beton gdzieś utknął, ale pieniądze płyną wartko.
Jeśli chodzi o mobilizację – kto bogaty, ten wolny. W Sumach można uniknąć poboru za około tysiąc dolarów. Tanio jak na życie. Od 1 czerwca policjanci mają dostawać premie za „dostarczonych” poborowych. Motywacja jak w promocji w Lidlu: im więcej zgarniasz, tym więcej zyskujesz. Walka z korupcją polega tu więc na… nadawaniu jej premii.
Sumianie kontra Sumczanie, czyli wojna na froncie językowym
W obliczu, gdy trwa ewakuacja Sum i zbliżających się wojsk rosyjskich, galopującej biedy, władze Sum podjęły się naprawdę istotnego wyzwania: jak prawidłowo nazywać mieszkańców miasta. Czy to mają być Sumczanie, czy może jednak bardziej nowoczesni, europejscy Sumianie?
Sprawa była debatowana na sesji rady miasta z zaangażowaniem godnym obrad ONZ. Potem pojawiła się petycja, apel do Instytutu Pamięci Narodowej, a kiedy tam machnięto ręką, sprawę przekazano Instytutowi Lingwistyki. Ten orzekł: „Sumczanie” – i kropka. Ale nie! Lokalni nacjonaliści uznali, że to trąci caratem, bo Rosjanie też mówią „Sumczanie”. A przecież od rosyjskiego trzeba uciekać, nawet jeśli do wyboru zostaje tylko język elfów lub klingoński.
W końcu zebrano delegację, która – jeśli zdąży przed nadejściem rosyjskich czołgów – uda się do Kijowa, by zarejestrować nową nazwę. Bo jak nie teraz, to kiedy?
A wszystko to dzieje się w momencie, gdy dzieci w regionie świętują „ostatni dzwonek” – czyli koniec roku szkolnego – bez kwiatów i w atmosferze szantażu emocjonalnego. Kto przyniesie bukiet, ten „wrogiem ludu”. Ten kto kupi ładny strój na zakończenie roku – zdrajca. Ale ten kto odda kasę na armię – patriota. W sumie logiczne.
- Podziel się