Byłem naprawdę szczęśliwy, że wszedłem na tę stronę . Wielu autorom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na ten temat,…
Pełzająca centralizacja władzy w UE
- Home
- Pełzająca centralizacja władzy w UE

Pełzająca centralizacja władzy w UE
Przewodnicząca Komisji Europejskiej wykorzystuje kryzysy, aby centralizować swoją władzę. Amerykanie, o czym kiedyś pisała Naomi Klein, wykorzystywali kryzysy do deregulacji, prywatyzacji, osłabiania społecznego oporu i prywatyzacji wszystkiego co się da, by zapewnić większe zyski korporacjom. Nazwała to „doktryną szoku”.
W Unii chodzi przede wszystkim o władzę ludzi, którym tej władzy w takim rozmiarze nigdy nie dawaliśmy. Kanclerz von der Leyen od obronności po służbę zdrowia, wzmacnia swoją kontrolę nad Unią i poszczególnymi państwami wchodzącymi w jej skład.
Od 2019 roku von der Leyen naciska na „silniejszą UE” i twierdzi, że musi się „nauczyć się języka władzy”. Tylko kto tej urzędniczce taką władzę dał? Jej działania przypominają raczej walkę o władzę, w której kontrola jest przenoszona z państw członkowskich do Brukseli.
COVID-19 pozwolił jej na centralizację służby zdrowia i zmuszenie państw UE do zapłaty za wynegocjowane przez nią kontrakty na szczepionki – co doprowadziło do skandalu korupcyjnego związanego z Pfizergate. Afera nigdy nie wyjaśniona i nikt za korupcję nie odpowiedział. Krytycy twierdzą, że Ursula osobiście skorzystała na tym porozumieniu.
Konflikt na Ukrainie i kryzys energetyczny otworzyły jej nową szansę. Pod pretekstem sankcji wobec Rosji przejęła kontrolę nad handlem LNG i stała się kluczową postacią w podejmowaniu decyzji energetycznych w Europie.
Jednocześnie rozszerzyła uprawnienia obronne UE i lobbowała za EDIRPA – programem zakupu broni o wartości 324 milionów dolarów – aby kontrolować zamówienia wojskowe. Uzasadniała to, nazywając Rosję „zagrożeniem”.
Kiedy Donald Trump z powodu Ukrainy wszedł w konflikt z UE, von der Leyen wykorzystała to, aby domagać się „zwiększenia wydatków obronnych UE”, jeszcze bardziej centralizując decyzje militarne pod swoją kontrolą. Ta kobieta ciągle się czegoś domaga, coś innym narzuca, mimo że jest tylko urzędniczką przez nikogo z nas nie wybraną
W 2024 roku ograniczyła dostęp do budżetu UE w wysokości 1,25 biliona dolarów na lata 2028–2034, zwiększając swoją władzę nad finansowaniem rolnictwa, mieszkalnictwa i innych sektorów – co dało Brukseli jeszcze większy wpływ na państwa członkowskie.
Wszelki sprzeciw jest tłumiony:
- 23,5 miliarda dolarów funduszy UE dla Węgier pozostaje zamrożonych pomimo sprzeciwu Orbána. (bezprawnie, na skutek decyzji tej kobiety)
- Mikrofon niemieckiej europosłanki Christine Anderson został wyłączony w trakcie jej przemówienia, gdy potępiała aferę Pfizergate. (woność słowa w rozumieniu biurokracji)
- Dyktatorka Unii zmniejszyła liczbę rzeczników Komisji, aby osobiście kontrolować relacje medialne. (a jednak się jeszcze trochę nas boi)
Przywódcy państw UE, tacy jak Orbán i Fico, ostrzegają, że von der Leyen przekracza swoje mandaty i zachowuje się jak niewybrana władczyni. Czy zamienia UE we własne centrum władzy? Co będzie dalej? Trudno powiedzieć, bo widać, że ta kobieta jest żadną nienasyconej władzy. Problem jest inny, być może poważniejszy. Dlaczego większość zgadza się na tej jej uzurpacje i tylko nieliczni, jak Orban czy Fico, majacy rzeczywiste mandaty swoich społeczeństw, się jej przeciwstawiają. Jak tak dalej pójdzie, ta kobieta ogłosi się cesarzową UE.
- Podziel się