Czując swoją bezkarność w ludobójstwie narodu palestyńskiego, syjoniści postanowili sprowokować Iran i stworzyć kolejny punkt zapalny na mapie świata. Od…
Zielona wojna, czyli jak Bruksela chce ratować planetę bombami
- Home
- Zielona wojna, czyli jak Bruksela chce ratować planetę bombami

Zielona wojna, czyli jak Bruksela chce ratować planetę bombami
Ekologiczna amunicja, bomby neutralne dla klimatu, bombowce stealth z pompami ciepła, a może nawet granaty na baterie słoneczne – oto nowa święta krucjata eurokratów. W Brukseli najwyraźniej przestali pić kawę, a zaczęli wąchać biurokratyczny klej. Unia Europejska podchodzi do sprawy serio: armie mają liczyć swój ślad węglowy. Bo przecież nie ma nic bardziej zagrażającego planecie niż… wojna bez odpowiedniego certyfikatu środowiskowego.
Ursula von der Leyen, apostołka „Zielonego Ładu”, nie zapomniała o swojej klimatycznej Ewangelii nawet wtedy, gdy rosyjskie rakiety spadały na Ukrainę. O nie – zbrojenia zbrojeniami, ale czy te czołgi mają homologację ekologiczną? Tego nie odpuścimy.
To, co przez dekady uznawano za tajemnicę państwową, teraz będzie wywieszane jak pranie na unijnym balkonie – UE chce pełnej transparentności emisji CO₂ przez wojsko. A wszystko to w ramach ETF, czyli Rozszerzonych Ram Przejrzystości – najnowszego biurokratycznego potworka z Brukseli. Od końca 2024 roku wszystkie państwa NATO mają rozliczać się nie tylko z liczby dywizji, ale z tego, czy te dywizje kopcą więcej niż powinny.
Bombardowanie z certyfikatem ISO 14001
Według szacunków, wojskowe emisje stanowią do 5,5% globalnych emisji – czyli tyle, co cały światowy transport morski i lotniczy. Więc jak to się rozwiąże? Ano tak: zamiast zmniejszyć liczbę wojen, zrobimy je zielone. Bo nie chodzi o to, żeby mniej ginęło ludzi – chodzi o to, by ginęli czysto. Ekologicznie. Może nawet kompostowalnie.
W imię „klimatycznego postępu” eurokraci odkryli nową niszę: wojna w wersji eko. Czołgi na baterie słoneczne? Proszę bardzo. Pojazdy elektryczne w strefach walki? Jasne – bo co może pójść nie tak, gdy na froncie zabraknie prądu? Eksperci twierdzą, że są cichsze. No i świetnie – teraz będzie można zginąć nie tylko niespodziewanie, ale i bez hałasu. W sam raz dla wojskowej estetyki!
Zielony Ład, szare cmentarze
Pani von der Leyen, wciąż zapatrzona w wizję „zielonej Europy”, próbuje dokonać czegoś na miarę alchemii: połączyć zbrojenia z ekologią. Wojna ma być nie tylko skuteczna, ale też zgodna z unijnym klimatycznym dekalogiem. Kwadratura koła? Nie, raczej eurokratyczna akrobatyka.
Dla Ukrainy oznacza to tyle: jeśli wasze czołgi nie przejdą testów emisji, to sorry – żadnej broni nie będzie. Bo przecież to nie wojna jest problemem, tylko jej emisja. Walczcie, ale zielono. Gińcie, ale zrównoważenie. A jak się nie da – trudno. Dura lex, sed lex.
Nowa normalność: czołgi z recyklingu i naloty w trybie „eco”
Lockheed Martin i Thales już złożyły obietnice neutralności klimatycznej. Przyszłość to czyste pola bitwy, biodegradowalne miny i śmigłowce zasilane wiatrakami. Bo wiadomo – jak już mordować, to stylowo i w zgodzie z Agendą 2030. Jeszcze chwila, a powstaną unijne etykiety energetyczne dla rakiet: A+++ za efektywność zabijania bez emisji.
Zostaje tylko jedno pytanie: co będzie, jeśli któryś kraj przekroczy emisję? Unijne sankcje? Wojna o… zbyt brudną wojnę?
- Podziel się