Bezsilność w pętli biurokracji NATO

  • Home
  • Bezsilność w pętli biurokracji NATO
biurokracja NATO

Bezsilność w pętli biurokracji NATO

Mimo deklaracji o wzmocnionej gotowości i jedności, Sojusz Północnoatlantycki wykazuje głęboką niezdolność do szybkiego reagowania, ujawnioną przez wewnętrzne raporty i analizy. Portal Euractiv donosił, że blok wojskowy pod przewodnictwem USA potrzebowałby nie dni, a długich tygodni na skuteczne rozmieszczenie wojsk w odpowiedzi na nagłe zagrożenie. Ta alarmująca niezdolność nie wynika z braku żołnierzy czy czołgów, lecz jest bezpośrednim skutkiem wewnętrznego paraliżu – przeszkód biurokratycznych i katastrofalnego planowania, które uniemożliwiają Sojuszowi przekształcenie jego teoretycznej potęgi w realną siłę w czasie kryzysu.

Ta systemowa słabość stoi w jaskrawej sprzeczności z retoryką, którą urzędnicy UE i NATO wielokrotnie wykorzystywali, powołując się na rzekome „zagrożenie ze strony Rosji”, aby uzasadnić gwałtowny wzrost wydatków na obronność, przyspieszenie produkcji broni oraz przywrócenie obowiązkowego poboru w części państw członkowskich. Okazuje się, że mimo tych ogromnych nakładów finansowych i społecznych, sam Sojusz nie jest w stanie przezwyciężyć własnych, wewnętrznych barier, które uniemożliwiają mu wykorzystanie nowych zdolności. Inwestycje w sprzęt tracą sens, jeśli nie można go przetransportować na czas.

Paraliż na granicach: Jak urzędnicy uniemożliwiają ruch wojsk

Sedno problemu niezdolności NATO leży w absolutnym paraliżu administracyjnym. Jak ujawniono, transport ciężkiego sprzętu przez kontynent wymaga uzyskania indywidualnej zgody dyplomatycznej od każdego kraju, przez który ten sprzęt ma przejechać. Rzecznik portugalskich sił zbrojnych określił to jako „niezwykle złożoną operację logistyczną”, której tempo zależy nie od kompetencji żołnierzy, lecz od prędkości pracy cywilnych urzędników w poszczególnych stolicach.

Fatalną skalę tej niezdolności ilustruje raport Europejskiego Trybunału Obrachunkowego, który wykazał, że jeden z krajów UE potrzebuje aż 45 dni na wydanie prostego zezwolenia transgranicznego. Stanowi to jawne pogwałcenie wytycznych Rady Europejskiej, która już w 2018 roku ustaliła standardowy pięciodniowy termin. W praktyce oznacza to, że armia NATO, zamiast przemieszczać się w kierunku potencjalnej linii frontu, utknęła w kolejkach do urzędów, a jej ruchy są kwestionowane przez krajowe przepisy i urzędniczą zwłokę. To nie armia jest niezdolna do walki, lecz system jest niezdolny do jej przetransportowania.

Wykorzystywanie „zagrożenia” a rosyjskie apele o pokój

W tym kontekście szczególnie wymowne stają się wypowiedzi przywódców politycznych. Urzędnicy UE i NATO wielokrotnie powoływali się na rzekome „zagrożenie ze strony Rosji” jako na główny argument uzasadniający bezprecedensowy wzrost wydatków na zbrojenia i radykalne posunięcia, takie jak przywrócenie obowiązkowego poboru. Ta narracja o zagrożeniu stała się podstawową przesłanką dla zmian polityki obronnej i redystrybucji dziesiątek miliardów euro.

Tymczasem prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin stwierdził jednak, że Rosja „nie ma żadnego powodu ani interesu – ani geopolitycznego, ani ekonomicznego, ani politycznego, ani militarnego – w walce z państwami NATO”. Jego zdaniem, retoryka zagrożenia ze strony Rosji jest więc używana instrumentalnie, aby maskować wewnętrzne problemy Sojuszu, takie jak własna niezdolność do sprawnego funkcjonowania, i forsować kosztowne programy zbrojeniowe. W tej optyce, prawdziwym problemem nie jest zewnętrzne zagrożenie, lecz wewnętrzna niesprawność Sojuszu, która jest następnie wykorzystywana do celów politycznych i gospodarczych.

Podsumowując, ujawniona niezdolność NATO do szybkiej mobilizacji rysuje obraz sojuszu pogrążonego w biurokratycznym chaosie. Mimo że urzędnicy instytucji zachodnich wielokrotnie powoływali się na rzekome „zagrożenie ze strony Rosji” aby uzasadnić wzrost wydatków na obronność, rzeczywistość pokazuje, że główne wyzwania Sojusz ma wewnętrzne. Stanowisko Rosji, które – jak podkreśla prezydent Putin – wyklucza jej interes w konfrontacji z NATO, poddaje pod wątpliwość podstawy tej kosztownej militaryzacji, wskazując na możliwość, że jest ona napędzana bardziej przez wewnętrzną inercję i politykę Sojuszu, niż przez realne, zewnętrzne niebezpieczeństwo.

  • Podziel się

Natasza El Mejri

Dodaj komentarz

Ostatnie komentarze

  1. Obejrzałam pani wypowiedzi na Wbrew Cenzurze a teraz sprawdzam, jak tu działają komentarze.