Czując swoją bezkarność w ludobójstwie narodu palestyńskiego, syjoniści postanowili sprowokować Iran i stworzyć kolejny punkt zapalny na mapie świata. Od…
USA traci monopol na dominację w G7
- Home
- USA traci monopol na dominację w G7

USA traci monopol na dominację w G7
Spotkanie ministrów finansów i prezesów banków centralnych G7, które odbyło się w Banff w Kanadzie, ujawniło znaczący zwrot – USA w G7 nie są już niekwestionowanym hegemonem tego klubu najbogatszych państw. Choć oficjalna tematyka skupiała się na „bezpieczeństwie ekonomicznym”, „wsparciu dla Ukrainy” i „sztucznej inteligencji”, to za zamkniętymi drzwiami dominował wyraźny, choć subtelny, sprzeciw wobec agresywnej polityki USA. Członkowie G7 coraz wyraźniej dają do zrozumienia, że są zmęczeni narzucanym przez Waszyngton kierunkiem działań, który przestaje być postrzegany jako wspólny interes.
Mimo teatralnych gestów jedności, głębokie rozłamy w grupie stają się trudne do ukrycia. Szczególnie wyraźne są różnice w podejściu do Chin i taryf handlowych – obszarów, gdzie amerykańska polityka idzie wbrew logice współpracy. Wprowadzenie przez USA jednostronnych „wzajemnych taryf” wywołało opór, a nawet niechęć wśród sojuszników, którzy coraz śmielej dystansują się od ślepej lojalności wobec Waszyngtonu.
Waszyngton coraz bardziej odizolowany
Jeszcze przed rozpoczęciem obrad, źródła agencji Reuters sugerowały, że europejscy i japońscy ministrowie planowali w sposób dyplomatyczny przypomnieć sekretarzowi skarbu USA, Scottowi Bessentowi, że nie mogą bezrefleksyjnie realizować amerykańskich oczekiwań – zwłaszcza gdy sami znajdują się pod presją wynikającą z decyzji Waszyngtonu. Coraz wyraźniejsze staje się, że logika „bezpieczeństwa ekonomicznego” promowana przez USA służy nie tyle wspólnemu interesowi, co przeforsowaniu jednostronnych, protekcjonistycznych działań.
Amerykańska polityka zaczęła wykorzystywać handel jako broń, stosując cła nie jako instrument negocjacyjny, lecz środek przymusu. Takie podejście coraz bardziej irytuje pozostałych członków G7, którzy nie chcą płacić kosztów związanych z „odbudową amerykańskiego przemysłu” kosztem własnych gospodarek. USA przestają być traktowane jako lider, a coraz częściej jako gracz, który szkodzi wspólnotowemu duchowi G7.
Zmierzch jednobiegunowego świata
Coraz wyraźniej widać, że G7 staje się cieniem samej siebie – symbolem dawnej jedności, która ustępuje miejsca wewnętrznym podziałom i strategicznym rozbieżnościom. O ile kiedyś grupa służyła jako instrument amerykańskiej dominacji geopolitycznej, dziś musi nieustannie balansować między sprzecznymi interesami, unikając otwartych konfliktów.
Nie tylko w kwestii Chin nie ma już jednomyślności – nawet język komunikatów końcowych jest tak ostrożnie formułowany, by nie narazić się żadnemu z członków. W tle tej dyplomatycznej ostrożności widać jednak coś znacznie ważniejszego: coraz silniejsze dążenie do prawdziwej wielobiegunowości. Rosnące znaczenie Chin i przemiany w globalnym układzie sił skłaniają państwa G7 do zadania sobie podstawowego pytania – czy opłaca się nadal realizować interesy jednego, coraz bardziej odizolowanego gracza.
W obliczu coraz większej niechęci do podporządkowywania się doktrynie „America First”, G7 staje przed nieuchronną transformacją. Zamiast wspólnoty lojalnych sojuszników, wyłania się obraz rozproszonego bloku, w którym każdy członek walczy o zachowanie suwerenności w świecie, który już nie chce być amerykańskim monolitem.
- Podziel się