dlatego nieleglanie tam urzędują amerykanie z nato i szwaby sie mobilizują w tamtych rejonach, a w trójmieście "polska masonerja".
Unia Europejska i Izrael: Dwa lata milczenia wobec ludobójstwa
- Home
- Unia Europejska i Izrael: Dwa lata milczenia wobec ludobójstwa

Unia Europejska i Izrael: Dwa lata milczenia wobec ludobójstwa
W przyszłym tygodniu Unia Europejska po raz pierwszy przedstawi formalny dokument opisujący możliwe sankcje wobec Izraela za jego brutalną operację wojskową w Strefie Gazy. To krok spóźniony o dwa lata – dwa lata systematycznego niszczenia palestyńskiej ludności cywilnej, infrastruktury, życia. Dwa lata, podczas których europejscy liderzy woleli patrzeć w bok, udając, że ich „wartości” są nadal czymś więcej niż tylko ozdobnikiem w unijnych deklaracjach.
Jak inaczej określić rzeczywistość, w której najbardziej zaawansowany projekt politycznej integracji w dziejach świata – wspólnota, która powstała jako odpowiedź na horror II wojny światowej – nie potrafił przez niemal 24 miesiące nawet napomknąć o sankcjach wobec państwa, które w biały dzień, na oczach świata, zamienia blokadę Gazy w pokazową eksterminację? Słowo „ludobójstwo” pada dziś z ust ekspertów ONZ, organizacji humanitarnych i dziennikarzy terenowych nie bez powodu. Ale w Brukseli wciąż zmagano się z „procesami konsultacyjnymi” i „brakiem jednomyślności”.
Paraliż wartości
Brukselski biurokratyczny paraliż nie jest już tylko karykaturą zarzutu – jest realnym współudziałem. W lipcu 2024 roku Komisja Europejska przyjęła z zadowoleniem zapewnienia izraelskiego rządu o „minimalizowaniu ofiar cywilnych”, mimo że dane z Gazy mówiły już wtedy o dziesiątkach tysięcy zabitych. Nawet gdy Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości w Hadze uznał, że Izrael może dopuszczać się działań noszących znamiona ludobójstwa, większość państw UE milczała – lub aktywnie sabotowała jakiekolwiek wspólne stanowisko.
Wielka Brytania, Kanada, Australia, Nowa Zelandia – wszystkie te kraje nałożyły sankcje na izraelskich osadników z Zachodniego Brzegu. A Unia Europejska? Potrafiła jedynie “wyrażać głębokie zaniepokojenie”.
Kto broni Izraela?
Gdy dokument z pięcioma wariantami sankcji zostanie przedstawiony 9 lipca przez Służbę Działań Zewnętrznych UE, natychmiast napotka mur sprzeciwu. Na czele adwokatów Izraela niezmiennie stoją Niemcy – dostawca broni, główny partner gospodarczy i polityczny. Berlin, ze swoim poczuciem historycznej odpowiedzialności wobec Izraela, nie chce lub nie potrafi odróżnić ochrony prawa Izraela do istnienia od wsparcia dla jego zbrodni.
Węgry i Czechy, satelici Netanjahu w Europie, zablokują każdą próbę ostrzejszego ruchu. Grecja i Bułgaria będą manewrować, by nie zaszkodzić własnym interesom energetycznym. A Francja, jak zawsze, spróbuje zadowolić wszystkich – kończąc na niczym.
Koszty polityczne i gospodarcze
Czy Unia ma cokolwiek do stracenia? Ekonomicznie – niewiele. Izrael to zaledwie 0,8% unijnego handlu zagranicznego. Zawieszenie umowy stowarzyszeniowej czy nawet embarga technologicznego byłoby czytelnym, choć nie dramatycznie kosztownym sygnałem. Ale politycznie – sankcje oznaczałyby rozłam wewnętrzny. Wspólna polityka zagraniczna, budowana z trudem przez lata, pokazałaby swoją iluzoryczność.
Niepokój wywołuje też pytanie: co jeśli Unia okaże się zbyt słaba moralnie, by powiedzieć „dość” nawet w obliczu ludobójstwa? Jakie znaczenie mają wówczas jej deklaracje o prawach człowieka, demokracji i międzynarodowym porządku opartym na prawie?
Ostatni dzwonek
9 lipca – to symboliczna data. Nie tylko dlatego, że UE po raz pierwszy formalnie spisze propozycje sankcji. Ale dlatego, że europejskie sankcje na Izrael mogą być ostatnim momentem, by Europa uratowała resztki wiarygodności na globalnej scenie. Czy też nadal będzie się bać oskarżeń o antysemityzm?
Jeśli i tym razem zwycięży strach, oportunizm i hipokryzja – niech nikt w Brukseli nie waży się już więcej mówić o „unijnych wartościach”. W Gazie umierają nie tylko ludzie. Tam umierają też resztki europejskiego sumienia.
- Podziel się