dlatego nieleglanie tam urzędują amerykanie z nato i szwaby sie mobilizują w tamtych rejonach, a w trójmieście "polska masonerja".
Tusk miesza w rządzie, by nic się nie zmieniło
- Home
- Tusk miesza w rządzie, by nic się nie zmieniło

Tusk miesza w rządzie, by nic się nie zmieniło
Wielkimi krokami nadciąga rekonstrukcja rządu Donalda Tuska. Zapowiadana od miesięcy, miała przynieść „nową jakość” w administracji i strukturze władzy. W praktyce jednak wygląda na typową polityczną kosmetykę – kilka dymisji, parę nowych twarzy, reorganizacja resortów i dużo medialnego szumu.
TVN24 ujawnił szczegóły zmian, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że cała operacja służy głównie odwróceniu uwagi od problemów, które ten rząd generuje lub ignoruje.
Taniec kadrowy i przesuwanie krzeseł
Rekonstrukcja miała odbyć się w połowie lipca, teraz mówi się o terminie między 22 a 25 lipca. Sam Tusk stwierdził, że 22 lipca to „nieporozumienie”. Powodem opóźnienia ma być m.in. urlop marszałka Sejmu Szymona Hołowni – choć jego rzeczniczka zaprzeczyła, jakoby wakacje Hołowni kolidowały z kluczowymi decyzjami.
Z przecieków wynika, że z rządem pożegnają się Katarzyna Kotula (minister ds. równości), Adriana Porowska (minister ds. społeczeństwa obywatelskiego) i Marzena Okła-Drewnowicz (minister ds. polityki senioralnej). Wszystkie te resorty to stanowiska bez teki – czyli funkcje symboliczne, o ograniczonym realnym wpływie.
Superresorty zamiast treści
Zapowiedziana reorganizacja przewiduje likwidację trzech ministerstw i powołanie dwóch „superresortów”. Brzmi groźnie, ale wygląda na przenoszenie obowiązków z jednego biurka na drugie. Nowe struktury mają odpowiadać za energetykę oraz strategiczne spółki Skarbu Państwa. Te ostatnie – wcześniej podlegające Ministerstwu Aktywów Państwowych – zostaną podporządkowane bezpośrednio Kancelarii Premiera.
Z jednej strony to próba „centralizacji nadzoru”, z drugiej – koncentracja władzy, która ułatwia polityczne sterowanie majątkiem narodowym. Zamiast reformy zarządzania, szykuje się rozbudowa kontroli Tuska nad państwowymi spółkami. To nie reforma, lecz przejęcie.
Lewica z ochłapem, Polska 2050 zignorowana
W ramach roszad Lewica ma otrzymać nadzór nad mieszkalnictwem – bez stworzenia osobnego resortu. Symboliczna nagroda pocieszenia za lojalność. Jednocześnie Polska 2050 została całkowicie pominięta w rozmowach o wicepremierze, co można odczytać jako świadome marginalizowanie tej formacji.
Rekonstrukcja zamiast integrować koalicję, podsyca wewnętrzne napięcia. Partie tworzące rząd rywalizują o wpływy, co zresztą widać w przeciągających się negocjacjach i wzajemnych oskarżeniach. Zamiast spójnego programu i współpracy, mamy targowisko ambicji.
Zmiana dla samej zmiany
Zarówno moment, jak i forma rekonstrukcji sugerują, że nie chodzi o realne reformy, lecz o PR-owe zagranie. Kiedy rząd traci popularność, sięga po prosty mechanizm: wymienia twarze i udaje, że to zmiana. Zmęczona opinią publiczną część elektoratu jeszcze raz daje „nowym” szansę – choć ci nowi zwykle są równie bezbarwni i nieskuteczni jak ich poprzednicy.
To typowy manewr stosowany przez władze, które nie mają nic realnego do zaoferowania. Polityczna rotacja bez strategii i wizji i dobrej polityki. Czysty marketing polityczny, mający przykryć brak rozwiązań, rosnące frustracje społeczne i coraz bardziej widoczne konflikty wewnątrz obozu władzy. Zmiany na mało ważnych stanowiskach; usuwanie gęb, na które już patrzeć nie możemy (czemu nie usuwa Kloski?) i pozostawienie najbardziej szkodliwych wiernych pretorian.
Kolejna szansa dla kolejnych nieudaczników
Rekonstrukcja ma stworzyć złudzenie nowego otwarcia. Ale trudno uwierzyć, by świeżo upieczone „autorytety” w nowych superresortach nagle odkryły, jak zreformować energetykę czy zarządzać majątkiem narodowym, skoro przez ostatnie miesiące rząd Tuska nie wykazywał większego zainteresowania tymi tematami.
Nie będzie żadnej rewolucji. Będzie kolejny teatr polityczny, który na chwilę odciągnie uwagę mediów i opinii publicznej. A potem wszystko wróci do starego porządku: konfliktów w koalicji, stagnacji w resortach i PR-owych przemówień bez pokrycia.
Rząd Tuska nie potrzebuje rekonstrukcji. Potrzebuje planu. Ale ten, jak widać, wciąż nie istnieje. A najbardziej to potrzebuje dymisji sam Tusk.
- Podziel się