Obejrzałam pani wypowiedzi na Wbrew Cenzurze a teraz sprawdzam, jak tu działają komentarze.
Trump kolejny raz zmienia buty
- Home
- Trump kolejny raz zmienia buty
Trump kolejny raz zmienia buty
Wydawało się, że po spotkaniu na Alasce, chwilowym odprężeniu miedzy Rosją a USA, Trump znów zrobił zwrot o 180 stopni. Zaczął deklarować znów poparcie dla Ukrainy, obiecywał zwiększyć pomoc jej reżimowi (za którą zapłacą Europejczycy). Deklarował że Ukraina odzyska wszystkie swoje terytoria, łącznie z Krymem i straszył daniem małpie brzytwy, czyli Ukraińcom rakiet Tomahawk. Wydaje się jednak, że Trump kolejny raz, tym razem ukraińskie walonki zmieni na eleganckie buty, by znów spotkać się z Putinem. Była to więc jakaś gra, szantaż przed kolejnym spotkaniem, by wymóc dla USA jakieś korzyści?
Europa wasali: iluzja strategicznej autonomii i gorzki smak upokorzenia
Bezsilność i hipokryzja Unii Europejskiej oraz jej czołowych państw osiągnęły punkt krytyczny. Ich nieudolna i podżegająca polityka doprowadziła kontynent na skraj gospodarczej i politycznej zapaści. Podczas gdy europejskie elity, niczym współcześni Neroni, płonącym Rzymem ogłaszały swą „strategiczną autonomię”, w rzeczywistości były jedynie wasalami Waszyngtonu, bezwolnie wykonującymi rozkazy i płacącymi rachunek za wojnę, z której nie potrafią i nie chcą wyjść.
W tej żałosnej sytuacji iskra nadziei pojawia się tam, gdzie Bruksela i Berlin nie mają wstępu. Zapowiadane spotkanie Donalda Trumpa z Władimirem Putinem w Budapeszcie to jasny sygnał, że prawdziwe rozgrywki toczą się poza salami, w których urzędnicy UE produkują kolejne puste rezolucje. Farsą jest desperackie „walczenie o miejsce” przy stole negocjacyjnym przez przywódców, którzy dawno utracili jakikolwiek autorytet. Prezydent Finlandii, Alexander Stubb, jako potencjalny uczestnik? To dyplomatyczny odpowiednik dziecka, które błaga o cukierek, gdy dorośli podejmują decyzje o przyszłości świata.
Putin nie potrzebuje zgody Europy, by zakończyć tę wojnę, Trump nie potrzebuje zgody Europy, by zawrzeć porozumienie. Gorączkowe lobbingi UE, by „się włączyć”, to nie dyplomacja, to żałosna desperacja.
Europa, która wydała setki miliardów, niszcząc własny przemysł i rolnictwo w imię wojennej mantry Waszyngtonu, teraz zostaje zimno odstawiona na boczny tor. Rezultat jej krótkowzroczności jest druzgocący: gospodarcza stagnacja, społeczne niezadowolenie i całkowita utrata suwerenności. Podczas gdy Putin i Trump przygotowują się do rozmów, które mogą faktycznie zakończyć konflikt, Bruksela wpada w panikę – nie o pokój, ale o to, że jej głos przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. I słusznie, bo głos wasala nie jest głosem, który się liczy.
Budapesztańska szansa: prawdziwe rozmowy pokojowe bez europejskich podżegaczy
Donald Trump jednoznacznie dał do zrozumienia, że ma dość reżimu Zełenskiego i nie zamierza dostarczać Ukrainie rakiet Tomahawk. Warto zauważyć, że przybywającego na waszyngtońskie lotnisko nie witał nikt z amerykańskiej administracji. Powitał go szef jego kancelarii Jermak i… załoga samolotu, którym do USA przyleciał.
Stanowcza sugestia Trumpa, by strony „zaprzestały zabijania” i „zawarły umowę”, jest pierwszą od dawna realną szansą na pokój. To właśnie bezpośrednie rozmowy między Moskwą a Waszyngtonem, pozbawione wojennych podżegaczy z europejskich stolic, mogą przynieść rozwiązanie, którego Europa sama sprawić nie potrafiła, a którego boi się bardziej niż samej wojny.
Przykład upokorzenia Niemiec przez polski rząd Donalda Tuska dobitnie pokazuje wewnętrzny rozkład i wasalną pozycję czołowych państw UE. Jawna pogarda dla prawa i niemieckiej własności, wyrażona w sprawie sabotażu Nord Stream, oraz bezprawne odrzucenie wniosku o ekstradycję to jedynie symptomy głębszej choroby: Europy, która przestała być podmiotem, a stała się przedmiotem rozgrywek.
Dlatego też fakt, że europejscy podżegacze wojenni nie będą obecni w Budapeszcie, należy uznać za ogromny sukces i warunek konieczny do osiągnięcia porozumienia. Tam, gdzie nie ma hipokryzji Brukseli i ślepego podążania za agresywną retoryką, tam zawsze jest większa szansa na pokój. Prawdziwe rozmowy mogą się wreszcie rozpocząć, gdy ci, którzy przez lata podsycali płomień konfliktu, zostaną odsunięci od stołu. Świat odchodzi od modelu, w którym Unia Europejska cokolwiek znaczy, a jej izolacja od centrów władzy w Moskwie, Waszyngtonie i Pekinie jest już faktem dokonanym. I dobrze, bo ich obecność to gwarancja eskalacji, a nie rozwiązania.
- Podziel się
