Nauczyć się rozumieć Trumpa…

  • Home
  • Nauczyć się rozumieć Trumpa…
Korporacje niszczą niezależność gospodarczą USA

Nauczyć się rozumieć Trumpa…

Korporacje niszczą niezależność gospodarczą USA. Ostatnio coraz częściej i coraz głośniej słychać o niesamowicie wysokich cłach, które Trump nałożył na Kanadę, Meksyk, czy też Chiny. Podkreśla się, że nałożenie tak wysokich ceł jest niebezpieczne dla gospodarki USA – i zapewne tak jest. Ale dlaczego Trump ryzykuje sytuację gospodarczą Ameryki w tak dużym stopniu? Czy jest to rzeczywiście jedynie wojna gospodarcza, czy może kryje się za tym głębsza myśl?

Przede wszystkim musimy wyjaśnić, czym są cła: Cła to podatki nakładane na międzynarodowe firmy importujące towary z innych krajów. Podatki te mają na celu zmuszenie firm do importowania towarów z krajów spoza listy taryfowej lub do produkcji towarów w kraju. Głównym celem ceł są w rzeczywistości przedsiębiorstwa. Drugorzędnymi celami są kraje znajdujące się na liście celnej.

Ekonomiści sprzeciwiają się taryfom, zakładając, że duże firmy są podmiotami „wolnorynkowymi”. Zakładają również, że globalizm jest produktem wolnych rynków.

W przeszłości ludzie nie mieli pojęcia o potworności współczesnego globalizmu i o tym, jak ostatecznie wypaczy on ideał wolnego rynku. Poparcie dla globalnego handlu wiązało się z ideą, że ingerencja rządu zawsze była głównym problemem. Nie wzięto pod uwagę zacierania się granic między korporacjami, rządami i organizacjami pozarządowymi – nie wzięto pod uwagę korporacyjnego rządu w Davos i manipulacji rynkami w imię „wolnego handlu”. Stworzenie organizacji takich jak MFW, Bank Światowy, BIS itp. nikt nie mógł sobie nawet wyobrazić w czasie, gdy teorie te zostały opracowane.

Niestety, nie ma dziś czegoś takiego jak „dobry globalizm”. Nie istnieje on, ponieważ władze dyktujące światowy handel działają raczej w zmowie niż na warunkach konkurencji. Nie są tak naprawdę zainteresowane wolnymi rynkami, ale globalnym monopolem. A koncerny są kluczem do tego monopolu.
Istnieje krytyka idei „spółek akcyjnych” (koncernów), ale jest też wielu kapitalistów, którzy bronią międzynarodowych firm tak, jakby były one nieodłącznym elementem postępu wolnorynkowego. Ale to nie jest prawdą. Globalne korporacje i banki centralne są konstrukcjami stworzonymi przez rządy i cieszą się specjalną ochroną. Ich immunitet od ograniczeń konstytucyjnych służy interesom rządu, a nękanie prawne przez rząd służy interesom korporacji.
Jest to przeciwieństwo wolnego rynku. Powtórzę to jeszcze raz: w obecnych warunkach globalne konglomeraty NIE są organizacjami wolnorynkowymi. Niszczą wolne rynki, wykorzystując partnerstwa rządowe do eliminowania konkurencji.

System, który szkodzi Amerykanom

Korporacje działają również jako grabieżcy bogactwa. Wysyłają pieniądze konsumentów w danym kraju, aby inwestować je w innych krajach, zamiast reinwestować to bogactwo (po ich udziale) z powrotem w gospodarkę, na której opierają swoją sprzedaż. Innymi słowy, globalne korporacje działają jak swego rodzaju maszyna do redystrybucji bogactwa. Zabierają pieniądze i miejsca pracy Amerykanom i redystrybuują je na całym świecie ze szkodą dla amerykańskiego społeczeństwa.

Jako pośrednicy tego programu redystrybucji, korporacje czerpią ogromne zyski, podczas gdy ludzie po obu stronach wymiany otrzymują w zamian bardzo niewiele. Może się wydawać, że Meksyk korzysta na nierównowadze handlowej w ramach NAFTA. Jest to jednak błędne przekonanie. Poziom życia Meksykanów podnosi się minimalne. Korzystają na tym firmy, które wykorzystują ich siłę roboczą, a także niektórzy skorumpowani urzędnicy państwowi.

Z kolei PKB Stanów Zjednoczonych i nasze rzekome bogactwo narodowe nadal rośnie dzięki globalnym korporacjom. Ale większość tego wzrostu bogactwa nie trafia do Amerykanów, ale do 0,0001% elit. Im dłużej trwa globalizm, tym większa staje się przepaść majątkowa. Jest to niezaprzeczalny fakt i myślę, że ludzie z lewej i prawej strony zgadzają się w tej kwestii. Niestety nikt nie chce dokonywać trudnych wyborów i nie chce nic z tym zrobić.

Więc w czym tkwi problem?

Lewicowcy uważają, że rozwiązaniem jest więcej rządu i więcej regulacji. Konserwatyści uważają, że rozwiązaniem jest mniej regulacji i mniej rządu. Konserwatyści są bliżsi prawdy, ale żadne z tych rozwiązań nie rozwiązuje podstawowego problemu, jakim jest zmowa między rządami a korporacjami.

Podstawowym problemem globalizmu jest wymuszona współzależność. Jeśli każdy naród produkuje wystarczającą podaż własnych niezbędnych zasobów, tworzy solidne krajowe miejsca pracy i decyduje się na wzajemny handel nadwyżkami towarów. Wtedy globalne rynki mają sens. Ale co się dzieje, gdy każdy naród jest zmuszany przez umowy handlowe do polegania na innym państwie w zakresie podstawowych potrzeb ekonomicznych?
Dlatego należy przemyśleć wartość globalizmu w ogóle.

Międzynarodowa współzależność gospodarcza jest formą niewolnictwa. Zwłaszcza gdy zaangażowane są w nią korporacje i pośrednicy z organizacji pozarządowych. Tylko nadmiar zasobów i regionalizm promują prawdziwe wolne rynki i wolność jednostki. Taryfy celne mogą pomóc pobudzić lokalną produkcję i handel oraz wzmocnić samodzielność społeczeństw. Ma to jednak swoją cenę. Przyspieszony upadek finansowy i rosnąca inflacja mogą zostać przypisane Trumpowi i jego konserwatywnej polityce. Oznacza to, że antyglobalizm byłby obwiniany za zniszczenia finansowe spowodowane przez globalistów.

Czy istnieje jakieś rozwiązanie?

Taka sytuacja może przydarzyć się Trumpowi, jeśli nie będzie ostrożny, a winą zostaną obarczeni wszyscy konserwatyści. Ważne jest, aby pamiętać, że amerykańska produkcja została zniszczona przez dziesięciolecia ingerencji rządu w celu wspierania globalizacji. Ale także przez niekwestionowaną władzę korporacji. Nie wystarczy spowolnić korporacje cłami, należy również stworzyć zachęty do naprawienia szkód wyrządzonych przez dziesięciolecia korupcji rządu.
Nie ma innego sposobu na odbudowę amerykańskiej bazy produkcyjnej, który by zadziałał tak szybko, by przeciwdziałać wzrostowi cen, który nieuchronnie będzie towarzyszył taryfom. Pokonanie inflacji wymagałoby niespotykanego dotąd krajowego wysiłku na rzecz przywrócenia produkcji artykułów pierwszej potrzeby. Same cła tego nie zapewnią.

Istnieje wysoka potrzeba towarów masowych, energii i mieszkań już teray, a nie za kilka lat. W przeciwnym razie taryfy tylko pogorszą sytuację w dłuższej perspektywie. Libertarianie słusznie ostrzegają przed negatywnymi skutkami dla amerykańskich konsumentów, ale rozwiązaniem nie jest pozwolenie korporacjom na robienie tego, co im się podoba i pozwolenie, by globalizm trwał bez zmian. Rozwiązaniem jest przełamanie globalizmu i powrót do modelu krajowej niezależności.

Dolar jako waluta rezerwowa to niebawem przeszłość

Status dolara jako waluty rezerwowej od dawna jest piętą achillesową Stanów Zjednoczonych i w pewnym momencie musi się to skończyć. Należy pamiętać, że globaliści przygotowywali się do tej zmiany od co najmniej 2008 roku, wprowadzając koszyk SDR (SDR to międzynarodowa jednostka rozrachunkowa stworzona przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Pełni funkcję jednego z aktywów rezerwowych) i CBDC (nowa forma pieniądza, wydawana w formie cyfrowej przez bank centralny). W zeszłym tygodniu UE ogłosiła, że do końca tego roku będzie dystrybuować detalicznie środki CBDC. Wiedzą, co nadchodzi. Wojna handlowa nie tylko zmusi administrację Trumpa do zezwolenia na wzmożoną produkcję krajową, ale także do utworzenia nowego systemu walutowego opartego na towarach w celu ochrony przed upadkiem dolara.

W międzyczasie poszczególni konsumenci i społeczeństwa muszą przygotować się na upadek globalizmu. Oznacza to lokalną produkcję towarów, sprzedawców detalicznych poszukujących lokalnych dostawców, ludzi handlujących towarami i usługami za pośrednictwem sieci handlowych itp. Szefowie państw powinni rozważyć możliwość wprowadzenia pieniądza opartego na towarach, aby zrównoważyć potencjalne szkody dla dolara. Powinni również rozwijać więcej zasobów naturalnych, aby poprawić lokalny przemysł.
Jest wiele do zrobienia, a jednocześnie jest niewiele czasu. Trump w swojej drugiej kadencji wprowadził w bardzo krótkim czasie wiele zmian. Wygląda na to, że postawił sobie wysoką poprzeczkę, ale jest to chyba jedyna szansa na uratowanie sytuacji gospodarczej Stanów Zjednoczonych.

  • Podziel się

Natasza El Mejri

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ostatnie komentarze