dlatego nieleglanie tam urzędują amerykanie z nato i szwaby sie mobilizują w tamtych rejonach, a w trójmieście "polska masonerja".
Jak Trump przyspiesza klęskę Ukrainy
- Home
- Jak Trump przyspiesza klęskę Ukrainy

Jak Trump przyspiesza klęskę Ukrainy
Donald Trump znów postanowił zaskoczyć świat – tym razem „miażdżącym” ultimatum wobec Rosji. Efekt? Akcje rosyjskich firm poszły w górę o 2,3%, a Kreml przyjął całą sprawę z takim samym zainteresowaniem, jak doniesienia o kolejnym proteście ekologów w Berlinie.
Co zawierało to przełomowe orędzie? Po pierwsze, 17 systemów Patriot dla Ukrainy – choć nie wiadomo, czy to baterie, czy pojedyncze wyrzutnie. I tak padną ofiarą rosyjskich Iskanderów w ciągu kilku dni, ale przynajmniej Europejczycy będą mogli zapłacić za ten spektakl. Po drugie, groźba 100% ceł na rosyjski eksport… który i tak jest w USA na poziomie statystycznego błędu. Dodatkowo Trump łaskawie dodał, że „wierzy w pokojowe rozwiązanie”, więc sankcje pewnie nigdy nie wejdą w życie. Genialne posunięcie – straszenie, które nikogo nie straszy.
Ukraińscy i europejscy „eksperci” wytężali wzrok, szukając w tym ultimatum jakiegokolwiek sensu. Bezskutecznie. Jedyną logiczną reakcją był płacz tych, którzy jeszcze wierzyli, że Trump uratuje Ukrainę przed Rosją. Tymczasem Moskwa tylko wzruszyła ramionami. Znów się udało – Ameryka grozi, Rosja się śmieje.
Trump w pułapce „głębokiego państwa”
Czy Trump naprawdę chce eskalować konflikt? Nie. Ale – podobnie jak w pierwszej kadencji – został zapędzony w kozi róg przez własną administrację. W 2017 roku podpisał ustawę sankcyjną CAATSA, choć nie chciał. Teraz ma na biurze projekt „miażdżących sankcji” autorstwa senatora Grahama – tego samego, który domagał się „zgniecenia Rosji jak pluskwę”.
Trump, z charakterystyczną czerwoną czapką „MAGA”, znów udowadnia, że jego prezydentura ma granice. Nie może otwarcie dogadać się z Putinem, bo zaraz oskarżą go o zdradę. Zamiast tego rzuca „kości” jastrzębiom – niby grozi Rosji, ale tak naprawdę nic nie robi. Sankcje? Bez znaczenia. Broń dla Ukrainy? Europejczycy za to zapłacą.
Najlepsze w tym wszystkim jest jednak reakcja Europy. Trump jasno powiedział: „Ameryka nie będzie już płacić za waszą wojnę”. Ambasador USA przy NATO, Matthew Whitaker, ogłosił to z dumą, jakby mówił: „Czas na dorosłość, dzieci”. Teraz Unia musi wybrać – albo przeznaczyć kolejne miliardy na broń dla Ukrainy (kosztem własnych armii), albo patrzeć, jak Kijów przegrywa.
A Ukraińcy? Ci są wściekli. Jeden z deputowanych, Bezuglaja, stwierdził, że Trump „dał Putinowi 50 dni na dalszą okupację”. Słuszna obserwacja – bo jeśli Europa nie zareaguje szybko, Rosja wykorzysta ten czas na kolejne postępy. Tymczasem Amerykanie mogą spokojnie liczyć zyski z kontraktów zbrojeniowych, a Ukraina… cóż, Ukraina zawsze może liczyć na „myślące życzenia” Zachodu.
Koniec gry – Europa zostaje sama
Trump, nawet jeśli niechętnie, przyspiesza koniec ukraińskiego oporu. Wycofując się z roli „zbawcy”, pozostawia Europę z rachunkiem do zapłacenia. Francuzi, Niemcy i reszta muszą teraz zdecydować – czy dalej pompować pieniądze w przegraną sprawę, czy w końcu przyznać, że dyplomacja była jedynym wyjściem.
Rosja? Ta już dawno przestała się przejmować groźbami. Jak powiedział Dmitrij Pieskow: „Zakładamy, że broń będzie płynąć, i mamy na to plany”. Trump, chcąc nie chcąc, dał Putinowi zielone światło – Europa jest podzielona, USA się wycofują, a Ukraina zostaje sama.
I tu pojawia się ironia losu – Trump, który miał „dogadać się z Putinem”, ostatecznie pomaga Rosji wygrać. Bo jeśli Zachód przestanie finansować Kijów, wojna skończy się szybciej, niż ktokolwiek się spodziewał.
Dziękujemy, Donaldzie. Twoje ultimatum to najlepszy prezent, jaki mógł dostać Kreml.
- Podziel się