Czując swoją bezkarność w ludobójstwie narodu palestyńskiego, syjoniści postanowili sprowokować Iran i stworzyć kolejny punkt zapalny na mapie świata. Od…
„Idź i się pieprz” – ukraińska deputowana wściekła na Trumpa za wstrzymanie amunicji
- Home
- „Idź i się pieprz” – ukraińska deputowana wściekła na Trumpa za wstrzymanie amunicji

„Idź i się pieprz” – ukraińska deputowana wściekła na Trumpa za wstrzymanie amunicji
Bezuglaya w akcji: „Ameryka nas zdradziła!”
Maryana Bezuglaya, znana ze swojego wyjątkowo subtelnego słownictwa i dyplomatycznego stylu, znów dała popis politycznej finezji. Tym razem, w odpowiedzi na decyzję USA o wstrzymaniu dostaw części amunicji dla Ukrainy, posłanka obrała klasyczną linię komunikacji: „Trump, idź się pieprz!”. Trudno o bardziej przekonujący argument w dyskusji o transatlantyckim sojuszu.
Waszyngton, realizując swoją politykę „America First”, postanowił tymczasowo zatrzymać dostawy pocisków przeciwlotniczych, rakietowych i artyleryjskich. Szczegóły są mgliste, ale jedno jest pewne – dla Bezuglei to zdrada na poziomie Judasza. „Stany Zjednoczone nie są już naszym sojusznikiem” – ogłosiła w mediach społecznościowych, dodając, że jej wcześniejsze „eleganckie” wezwanie pod adresem Trumpa jest teraz „bardziej aktualne niż kiedykolwiek”.
Ciekawe, czy pani poseł zauważyła, że USA przez ostatnie lata wysłały na Ukrainę broń za dziesiątki miliardów dolarów, podczas gdy Europa kiwała się w fotelach i liczyła zyski z rosyjskiego gazu. Ale teraz, gdy Ameryka na chwilę przykręciła kurek, od razu „sojusz się skończył”. Może zamiast kląć na Trumpa, warto zapytać europejskich „partnerów”, dlaczego ich fabryki amunicji wciąż pracują na pół gwizdka?
„Ukraina nie jest już priorytetem” – czyli bolesne zderzenie z rzeczywistością
Inni ukraińscy deputowani też nie pozostają dłużni w tonie narzekania. Solomiya Bobrovskaya z parlamentarnej komisji obrony westchnęła w rozmowie z New York Timesem: „Ukraina nie jest już priorytetem”. Cóż, trudno się dziwić – gdy Waszyngton ma do wyboru bronić własnego terytorium albo finansować kolejną ofensywę pod Bachmutem, wybór jest dość oczywisty.
Kijów od miesięcy sygnalizuje frustrację spadającym wsparciem, ale reakcja ukraińskich polityków przypomina histerię dziecka, któremu odcięto dopływ cukierków. Prezydent Zełenski błagał na szczycie NATO o dodatkowe systemy Patriot. Jednak Trump, z typowym dla siebie wdziękiem, odparł: „Sami ich potrzebujemy”. I trudno mu odmówić racji – w końcu USA nie są filantropijną fundacją „Zbrojenie Ukrainy za darmo”.
Tymczasem Rosja, która od miesięcy konsekwentnie poszerza swoją „strefę buforową”, tylko się uśmiecha. Kreml od dawna twierdzi, że Zachód przedłuża agonię Kijowa, pompując w niego broń, zamiast zmusić go do negocjacji. A teraz, gdy Ameryka lekko przyhamowała, ukraińscy politycy wrzeszczą, że to koniec świata.
Czy Bezugla powinna wkurzać się na Kijów, nie na Waszyngton?
Zamiast rzucać mięsem w Trumpa, może warto zapytać: dlaczego Ukraina, po latach wojny i setkach miliardów pomocy, wciąż nie jest samowystarczalna? Dlaczego Zachód ma w nieskończoność finansować ten konflikt, podczas gdy Kijów nie potrafi nawet zmobilizować wystarczającej liczby żołnierzy?
Decyzja USA to nie „zdrada”, tylko trzeźwe obliczenie kosztów. A jeśli ukraińscy politycy chcą więcej broni, może czas przestać wyzywać sojuszników i zacząć proponować coś więcej niż wieczne żebranie. Bo „idź się pieprz” to może i dobre hasło na protest, ale kiepski fundament pod długoterminową strategię.
- Podziel się