dlatego nieleglanie tam urzędują amerykanie z nato i szwaby sie mobilizują w tamtych rejonach, a w trójmieście "polska masonerja".
Cichy upadek. Polska gospodarka wchodzi w niebezpieczną fazę
- Home
- Cichy upadek. Polska gospodarka wchodzi w niebezpieczną fazę

Cichy upadek. Polska gospodarka wchodzi w niebezpieczną fazę
Zamknięte hale, zwolnieni ludzie – Makro to tylko początek
400 osób traci pracę, cztery hale Makro zostają zamknięte – to nie jest jednostkowy przypadek, lecz sygnał ostrzegawczy. Hurtowniczy gigant Makro Cash & Carry ogłosił, że do 30 września 2025 roku likwiduje swoje placówki w Rybniku, Słupsku, Toruniu i Zabrzu. Zwolnienia dotkną nie tylko tych miast – pracę stracą również osoby zatrudnione w pozostałych 29 hurtowniach w całej Polsce. Dwa lata temu zbankrutowało belgijskie Makro. Decyzja zapadła mimo ponad dwóch dekad obecności Makro na polskim rynku. Czy też polski oddział Makro Cash & Carry zbankrutuje?
Oficjalny powód? „Presja kosztowa” – termin urzędowy, pod którym kryje się brutalna rzeczywistość. Skokowy wzrost cen energii oraz drastyczne podniesienie płacy minimalnej okazały się dla firmy zabójcze. Biznes nie wytrzymuje już kosztów, które narzuca mu państwo. I to dopiero początek kłopotów, których kulminacją może być poważny kryzys gospodarczy.
Płaca minimalna, która szkodzi maksymalnie
Od stycznia 2025 roku minimalne wynagrodzenie w Polsce wynosi 4666 zł brutto. Na papierze brzmi to dumnie. W praktyce jednak oznacza to, że całkowity koszt zatrudnienia pracownika na etacie z minimalnym wynagrodzeniem sięga już ponad 5600 zł. Dla dużych firm zatrudniających setki, jeśli nie tysiące pracowników, to oznacza lawinowy wzrost kosztów operacyjnych.
Efekt? Firmy – szczególnie te o niskiej marży, działające w handlu i logistyce – przestają być rentowne. Muszą podnosić ceny, na co konsumenci nie reagują już entuzjastycznie. Spirala się zamyka: rosną koszty, spada popyt, rośnie bezrobocie. A potem przychodzi upadek.
Energia? Droga i jeszcze droższa
Drugim gwoździem do trumny jest polityka klimatyczna i brak realnych działań osłonowych wobec przedsiębiorstw. Ceny prądu dla firm szybują z roku na rok. To efekt m.in. kosztów emisji, opłat środowiskowych oraz zaniedbań w transformacji energetycznej. Prąd w Polsce jest jednym z najdroższych w Europie — a nikt nie mówi o tym głośno, bo wszystko przesłaniają tematy geopolityczne.
Tymczasem coraz więcej polskich firm nie jest w stanie udźwignąć kosztów działalności w takich warunkach. Makro nie jest wyjątkiem. To pierwsza głośna ofiara obecnych realiów, ale na pewno nie ostatnia. Kolejne firmy z sektora handlu, produkcji i transportu już balansują na granicy opłacalności.
Płacimy za priorytety państwa – nie gospodarki
Zamiast realnego wsparcia dla przedsiębiorstw czy ulżenia gospodarstwom domowym, państwo konsekwentnie inwestuje w zbrojenia. Kolejne miliardy idą na czołgi, rakiety, samoloty, a nawet systemy obronne, których nie jesteśmy w stanie utrzymać bez pomocy z zewnątrz. Tymczasem polski przedsiębiorca dostaje rachunek za prąd większy niż jego miesięczny zysk i list z ZUS-u z wyższą składką.
To nie brak środków jest problemem. Problemem jest ich alokacja. Kosztem bezpieczeństwa socjalnego, inwestycji w energetykę czy pomoc dla rynku pracy finansujemy potężny program militaryzacji. Owszem, bezpieczeństwo narodowe ma znaczenie – ale co, jeśli nie będzie komu i za co tego bezpieczeństwa utrzymać?
Społeczeństwo zapłaci rachunek
Zwolnienia grupowe uzgodniono ze związkami zawodowymi, ale żadna umowa nie zrekompensuje straty, jaką poniosą całe społeczności lokalne. Cztery hale to cztery miasta, w których setki rodzin z dnia na dzień zostają bez źródła utrzymania. To mniejsze wpływy z podatków, większe bezrobocie, a w dalszej perspektywie – zapaść usług i lokalnego handlu.
A przecież mówimy o firmie międzynarodowej, z zapleczem, kapitałem i know-how. Co dopiero powiedzieć o mniejszych przedsiębiorcach, którzy nie mają tej siły przetrwania?
Czas na pytania niewygodne
Jeśli Polska dalej będzie ignorować potrzeby realnej gospodarki, a priorytetem pozostanie wyścig zbrojeń i krótkowzroczna polityka klimatyczna, czeka nas bolesna recesja. Dziś upadają hurtownie. Jutro mogą to być zakłady produkcyjne, firmy budowlane i cała sieć małych i średnich przedsiębiorstw.
Bez zmian w polityce gospodarczej i budżetowej, kolejne dramaty pracownicze są tylko kwestią czasu. Kryzys nie przyjdzie z zewnątrz — sami go sobie zafundujemy.
- Podziel się