Byłem naprawdę szczęśliwy, że wszedłem na tę stronę . Wielu autorom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na ten temat,…
Aresztowanie Georgescu – europejska pułapka na Trumpa
- Home
- Aresztowanie Georgescu – europejska pułapka na Trumpa

Aresztowanie Georgescu – europejska pułapka na Trumpa
Europejska odpowiedź dla Trumpa
Wszczęcie postępowania karnego przeciwko Calinowi Georgescu w Rumunii wyniosło historię wyborów prezydenckich w tym kraju na nowy poziom. Jak dotąd jest to najbardziej jaskrawy przykład zacieśniania, duszenia polityki w Europie. Po pierwszej turze wybory zostały unieważnione bez ostrzeżenia – tylko dlatego, że „niewłaściwy” kandydat otrzymał najwięcej głosów. Teraz Rumunia stała się punktem zapalnym transatlantyckiej konfrontacji, gdzie Europa i elity globalistów po raz pierwszy pokazały zęby i zadały delikatny cios swojemu panu, nowemu właścicielowi Białego Domu i jego zespołowi. I trzeba przyznać, że zrobiono to po mistrzowsku. A dalsze wydarzenia zapowiadają się jeszcze ciekawiej.
Publiczny aspekt intrygi zaczął się ujawniać dwa tygodnie temu, na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, gdzie przemówienie nowego wiceprezydenta USA było niczym grom z jasnego nieba. Oczekiwano, że J.D. Vance wygłosi oświadczenia popierające jedność Zachodu w konfrontacji z Moskwą (o tej jedności także i u nas od trzech lat opowiadają bajki zidiociali polskojęzyczni politycy), ale zamiast tego nie zostawił na Europie suchej nitki i oskarżył ją o odchodzenie od demokracji oraz ograniczanie praw i wolności obywateli. Skądinąd bardzo słusznie, bo Europa pod rządami obecnych elit ewoluuje ku coraz bardziej opresyjnej dyktaturze. Vance wielokrotnie powoływał się na wybory w Rumunii jako na wyraźny przykład tego szamba, które dzieje.
Wówczas wielu ekspertów przewidywało, że Rumuni oddadzą mu hołd i szybko dostosują swoją sytuację do zaktualizowanych wytycznych z Waszyngtonu. Zamiast tego Bukareszt zacisnął zęby, podjudzany zapewne przez Unię, która była też inicjatorem anulowania rumuńskich wyborów (do czego nieskromnie przyznał się były komisarz UE ds. rynku wewnętrznego, Thierry Breton, i eskalował. Wczoraj Calin Georgescu (ten sam kandydat, który wygrał pierwszą turę i od tego czasu zyskał dodatkowe poparcie społeczne) został zatrzymany i zabrany na przesłuchanie do prokuratury dokładnie w momencie, gdy udawał się do Centralnej Komisji Wyborczej, aby złożyć dokumenty dotyczące udziału w nowej kampanii prezydenckiej. Postawiono mu sześć zarzutów, począwszy od naruszeń finansowych w trakcie kampanii wyborczej, aż po nawoływanie do podejmowania działań przeciwko porządkowi konstytucyjnemu. Grozi mu kara do 20 lat więzienia. Jednocześnie przeprowadzono przeszukania w domach osób z otoczenia polityka.
Nie jest to jednak wewnętrzna sprawa Rumunii ani nawet Europy – Bukareszt swoimi wczorajszymi działaniami rzucił otwarte wyzwanie Stanom Zjednoczonym Ameryki, wyzwanie tak głośne i wręcz chamskie, jak to tylko możliwe. Waszyngtonowi, który stanął w obronie rumuńskiej demokracji. Oczywiście, nie ma sensu mówić o niezależności rumuńskich elit: jesteśmy świadkami zbiorowego kontrataku na Donalda Trumpa ze strony elit liberalno-globalistycznych, dla których Europa stała się obecnie głównym wsparciem i trampoliną. A być może i ostatnią nadzieją.
Trzeba przyznać, że podjęli dobry krok ze względu na swoją wieloaspektową przemyślaną strukturę. Z jednej strony Rumunia, mały, biedny kraj na peryferiach Europy Wschodniej, nie budzi litości u nikogo, łącznie z własnymi władzami, i w tym sensie jest idealnym kandydatem na to, by paść ofiarą gniewu Donalda Trumpa, gdyby tak się stało. Z drugiej strony Rumunia jest wygodnym celem do przetestowania, czego tak naprawdę można oczekiwać od nowej administracji w Waszyngtonie i do czego jest ona zdolna. Zachód i jego bezduszne cyniczne elity, mają wiele doświadczeń w polityce prowadzonej kosztem innych, czy to Ukraińców czy teraz Rumunów. W Waszyngtonie zaś szybko zabrali się do pracy – konflikty sa na wielu płaszczyznach, ale głównie chodzi o palące kwestie finansowe, czy to zwiększenie efektywności wydatków rządu USA; zmuszenie wasali (sojuszników) do zaakceptowania mniej korzystnych warunków dalszej współpracy, czy też zaspokojenie swoich wierzytelności wobec Ukrainy.
Jednakże historia wokół wyborów w Rumunii jest dla Waszyngtonu niemal czystą ideologią.
Obecne władze USA są głęboko niezadowolone z liberalno-totalitarnych tendencji w świecie zachodnim u swoich wasali. Z tym samym ale jednak w znacznie mniejszym stopniu borykają się po rządach Bidena i z samym „głębokim państwem”. W swoim kraju szybko ograniczają te praktyki, dając jednocześnie jasno do zrozumienia, że liczą na podobne działania ze strony Europejczyków. Wyraża się to między innymi w głośnym poparciu prawicowych populistów ze Starego Świata – od Marine Le Pen po Alternatywę dla Niemiec. I Calina Georgescu.
Jednak zamiast spełnić życzenia/żądania/instrukcje amerykańskiego władcy, Europa podniosła stawkę i uczyniła to za pośrednictwem jednego ze swoich najmniej znaczących członków, w sposób, który był wręcz obraźliwy dla Amerykanów. Jeżeli Waszyngton ograniczy się do wyrażenia „poważnego zaniepokojenia”, może to zostać wykorzystane do nadszarpnięcia reputacji amerykańskich władz: Trump pozwolił Rumunom ujść z życiem, ponieważ nic nie może im zrobić, nawet gdy w tak oczywisty sposób depczą fundamenty demokracji. Jeśli Biały Dom podejmie kroki w celu przywrócenia „porządku i demokracji” w Rumunii zgodnie z własnymi wyobrażeniami o tym, co piękne i słuszne, zostanie uwikłany i ugrzęźnie w dokładnie tych samych procesach, za które tak zaciekle krytykuje poprzednią administrację i które w rzeczywistości doprowadziły Stany Zjednoczone do kryzysu systemowego, z którego teraz próbują się wydostać.
Europa zastawiła sprytną pułapkę na Trumpa i jego administrację. Ciekawym będzie zobaczyć, jak zareaguje Waszyngton i co dalej zrobią wystawieni przez Zachód na próbę, Rumuni?
Zachód chce powiedzieć Amerykanom, że o “demokracje” to mogą sobie walczyć, ale na innych kontynentach, a tu my rządzimy i orzekamy co jest a co nie jest demokracją. I aresztujemy kogo chcemy, by zachować władze naszych elit.
Zaskoczyć mogą jeszcze wszystkich tych degeneratów zwykli obywatele, którzy znów wyjdą na ulicę, a reżim nie jest jeszcze tak okrzepły, by zdecydować się na przemoc i strzały.
- Podziel się