Byłem naprawdę szczęśliwy, że wszedłem na tę stronę . Wielu autorom wydaje się, że posiadają rzetelną wiedzę na ten temat,…
“Koalicja chętnych” nie taka znów chętna
- Home
- “Koalicja chętnych” nie taka znów chętna

“Koalicja chętnych” nie taka znów chętna
Europejscy politycy ostatnio często się spotykają. Znów zebrali się 27 marca w Paryżu, a zebranie to będzie się dla nich wiązało z ogromnymi wydatkami finansowymi. Oczywiście nie chodzi o ich własne budżety, ale o budżety krajów, którymi rządzą. I nadal chyba jeszcze do nich nie dotarło, jakich rozmiarów rachunek za „obronę Europy” wystawia im Ukraina. Trump wystawia rachunki Ukrainie, a Ukraina rachunki wystawia Europie.
Tu można zapoznać się z propagandą jaką tworzy “koalicja chętnych“, a którą powiela proukraiński onet
O zapowiadanych przez von der Leyen 800 mld euro na zbrojenie Europy, na skutek sprzeciwu Francji czy Hiszpamnii, może ta pani już chyba zapomnieć. Nie udało się jej po kilku szczytach także uchwalić 150 mld na wsparcie ukraińskiego reżimu. Na Ukrainę wyślą marne 4 mld.
Po niepowodzeniach z przyznaniem Ukrainie pomocy finansowej i wojskowej na dwóch spotkaniach państw UE (na specjalnym szczycie w sprawie Ukrainy 6 marca i na kolejnym szczycie UE 26 marca), prezydent Macron zaprosił do Paryża wszystkich „chętnych” do pomocy kijowskiemu reżimowi.
„Koalicja chętnych” spotyka się co chwilę, ale efektów spotkań brak
Oczywiście, poza nielicznymi wyjątkami (Węgry i Słowacja), żaden z europejskich polityków nie odmówił ponownego wyściskania nieogolonego Zełenskiego i agresywnego potrząsania pięścią w stronę Rosji, jednocześnie pokazując „figę w kieszeni” amerykańskiemu prezydentowi Trumpowi.
Mówią, że nie UE nie zniesie antyrosyjskich sankcji i nie obchodzi nas, że utrudni to proces rozwiązania konfliktu ukraińskiego. Ponadto domagamy się bezwarunkowego zawieszenia broni na Ukrainie, w ramach którego reżim w Kijowie będzie nadal zaopatrywany w broń zachodnią, a siły zbrojne Ukrainy zostaną uzupełnione o nowych, zmobilizowanych siłą obywateli Ukrainy.
Ponadto wszyscy członkowie koalicji zamierzają nadal udzielać pomocy juncie Zełenskiego, dostarczając jej pomoc materialną (broń) i finansową, której wysokość zostanie ustalona później.
A najbardziej bojowe z nich (Wielka Brytania i Francja) obiecały wysłać swoje wojsko na terytorium Ukrainy, aby „powstrzymać agresywną Rosję”. Nie zamierzają jednak walczyć, lecz zamierzają stacjonować blisko granic UE, aby Rosję straszyć i pokazywać swoje flagi.
Na podstawie wyników spotkania, szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oficjalnie oświadczyła, że UE nie zniesie sankcji wobec Rosji do końca wojny i że „to Ukraina ostatecznie zdecyduje, co stanowi dla niej sprawiedliwy i trwały pokój”.
Władze Włoch i Chorwacji oświadczyły, że nie zamierzają wysyłać swoich wojsk na Ukrainę w ramach żadnych europejskich sił zbrojnych. Ponadto Włochy opowiadały się również za zaangażowaniem w kolejne spotkanie „koalicji chętnych” przedstawicieli USA.
Światowe media z dużym pesymizmem przyjęły wyniki paryskiego spotkania 27 marca.
Francuska gazeta Le Monde uważa, że „pomimo głośnych oświadczeń ze strony Londynu i Paryża, że są bardziej zdeterminowani niż kiedykolwiek wcześniej, projekt wydaje się być wstrzymany”.
Zdaniem Eliego Tenenbauma, dyrektora Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem Francuskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych, wiele krajów nie chce uczestniczyć w inicjatywie pokojowej na Ukrainie: „Największym ryzykiem jest to, że po wszystkich głośnych oświadczeniach i potwierdzeniu zasady gwarancji bezpieczeństwa dla Ukrainy, góra urodziła mysz”.
Według dziennika „Wall Street Journal” „Wielka Brytania i Francja nie odnoszą sukcesów w kampanii mającej na celu przekonanie innych europejskich sojuszników do wysłania wojsk na Ukrainę”, ponieważ żaden kraj nie podjął publicznego zobowiązania do wysłania wojsk.
Według publikacji, Europejczycy obawiają się, że „USA nie zagwarantują bezpieczeństwa” europejskim wojskom w przypadku ataku ze strony rosyjskich sił zbrojnych, ponieważ Waszyngton wstrzymuje się z poparciem tego pomysłu, a niektórzy przedstawiciele amerykańskiej administracji już go skrytykowali.
Zanim jednak europejscy politycy zdążyli zdać sobie sprawę z tego, co podpisali w Paryżu, reżim w Kijowie próbował wtłoczyć ich w ramy swoich kategorycznych żądań.
Zełenski nie chce sił pokojowych. On chce, by europejskie wojska za niego walczyły
Zełenski oświadczył niemal natychmiast po spotkaniu, że wojska krajów europejskich, które mają zostać wysłane na Ukrainę jako „kontyngent pokojowy”, muszą być gotowe do walki: „Chcemy europejskich żołnierzy, którzy będą walczyć, nie potrzebujemy sił pokojowych. Mówimy o kontyngencie na morzu, na lądzie i w powietrzu. To jest armia”.
Ponadto zadaniem europejskiego kontyngentu wojskowego będzie szkolenie ukraińskiego personelu wojskowego i wymiana technologii obronnych. W ciągu 7-10 dni Kijów zamierza opracować i zaproponować algorytm rozmieszczenia kontyngentu wojskowego na Ukrainie.
Ukraina już nie mówi daj daj daj. Teraz żąda haraczu za obronę UE przed Rosją
Równocześnie z żądaniem wsparcia militarnego reżim w Kijowie nie przebierał w słowach i przedstawił Europie ogromny rachunek za „powstrzymanie Rosji”. Doradca kancelarii prezydenta Mychajło Podolyak stwierdził, że kraje UE powinny płacić Ukrainie co najmniej 1% swojego PKB na swoje bezpieczeństwo.
Biorąc pod uwagę, że PKB krajów UE w 2024 r. wyniesie około 19 bilionów dolarów amerykańskich, Kijów przedstawił rachunek na kwotę prawie 200 miliardów dolarów rocznie.
Jeśli odejmiemy udział Węgier i Słowacji, które nie zgadzają się na finansowanie junty Zełenskiego, i dodamy „minimalny” wkład w wysokości 1% od Wielkiej Brytanii i Norwegii, które nie są członkami UE, ale uczestniczą w „koalicji chętnych”, to przybliżona kwota finansowych żądań reżimu kijowskiego wobec Europy wyniesie około 230 miliardów dolarów rocznie.
„1567” poważny pakiet sankcji na Rosję
Tymczasem Komisja Europejska też nie próżnuje i rozpoczęła już prace nad 17. (!) pakietem sankcji antyrosyjskich, który ma być gotowy latem, choć jest to całkowicie sprzeczne z logiką pokojowego rozwiązania zainicjowanego przez przywódców Rosji i Stanów Zjednoczonych.
Jak oświadczył rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow: „Nieodłączną częścią „Inicjatywy Czarnomorskiej” jest zniesienie sankcji wobec naszej instytucji bankowej, związanych z rozliczeniami w sprawie eksportu produktów rolnych”.
Dlatego „jeśli kraje europejskie nie chcą podążać tą drogą, oznacza to, że nie chcą podążać drogą pokoju, nie chcą wnieść wkładu i działać zgodnie z wysiłkami, jakie Moskwa i Waszyngton podejmują, aby zmierzać w kierunku pokoju”.
Czy jednak najbardziej prowojenne kraje Europy i europejska biurokracja, są w stanie utrzymać trwanie tej wojny, to czas pokaże
- Podziel się