Czy Polska prezydencja w UE coś zmieni?

  • Home
  • Czy Polska prezydencja w UE coś zmieni?

Czy Polska prezydencja w UE coś zmieni?

Dobrze pamiętamy czasy, gdy Donald Tusk w latach 2014-2019 był Przewodniczącym Rady Europejskiej. Co zrobił dla Polski na tym urzędzie? Kompletnie nic! Ba, w sporach Komisji Europejskiej z polskim rządem, stawał po stronie tej Komisji.

Wszyscy zapamiętaliśmy go jedynie jako posłuszne Niemcom, ich polityce, narzędzie kanclerz Merkel. Pamiętamy też, że uciekł z Polski na to stanowisko, będąc w momencie wyboru urzędującym premierem. To był przypadek bez precedensu, gdy polityk jakiegoś kraju UE, zajmując jeden z najważniejszych urzędów w swoim państwie, porzuca ten urząd w trakcie kadencji dla znacznie większych pieniędzy, jakie może zarobić w Radzie Europejskiej. Dla pieniędzy i dla własnej kariery u boku europejskich „elit”.

Czym w teorii jest prezydencja w UE?

Co sześć miesięcy kolejne państwo członkowskie przejmuje rotacyjną prezydencję w Radzie. Przewodniczy wtedy posiedzeniom tej instytucji na wszystkich szczeblach i dba o ciągłość prac UE.

Polska sprawuje rotacyjną prezydencję w Radzie po raz drugi, tym razem w grupie trzech prezydencji z Danią i Cyprem. Polskojęzyczne władze przedstawiły już program swojej prezydencji w UE.

Ma się ona rzekomo skupić na wzmacnianiu następujących siedmiu wymiarów europejskiego bezpieczeństwa:

  1. zdolność do obrony
  2. ochrona ludzi i granic
  3. odporność na obcą ingerencję i dezinformację
  4. bezpieczeństwo i swoboda działalności gospodarczej
  5. transformacja energetyczna
  6. konkurencyjne i odporne rolnictwo
  7. bezpieczeństwo zdrowotne.

Uchodzący za prezydenta Polski, Andrzej Duda, w swoim orędziu noworocznym mówił o tym, że powinniśmy się skupić na dalszym zacieśnianiu „relacji transatlantyckich”. Czyli dalszym sponsorowaniu amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego? I tak pewnie będzie.

Czym ta prezydencja w jest praktyce?

Właśnie zakończona prezydencja węgierska pokazała, że taki mały kraj jak Węgry, choć próbował w czasie swojej kadencji zająć się sprawami ważnymi, jak choćby przeciwstawić się prowojennej i militarystycznej polityce Unii Europejskiej, nie może zbyt wiele. Wiktor Orban podjął próby negocjacji z walczącymi stronami konfliktu na Ukrainie, za co był ostro krytykowany przez najbardziej prowojenne rządy naszego kontynentu. Gdy udał się w tym celu do Moskwy, Kijowa i Pekinu, pani von der Leyen oznajmiła, że to „jego prywatne wycieczki”, od których jej Unia stanowczo się odcina.

Tzw. rotacyjna prezydencja w Radzie Europejskiej, podobnie jak funkcja Przewodniczącego RE, to jedynie chwyt marketingowy mający dać mniejszym narodom, mniej znaczącym państwom, poczucie wagi ich państw i równości wobec tych silniejszych i bogatszych. Każdy kraj przecież, nawet jakaś mała i nic nie znacząca Estonia, może dzięki temu udawać, że jest równy Niemcom. I, że w Europie panuje coś co mamy uważać za demokrację. To jednak tylko przedstawienie dla wyborców w tych nie mających znaczenia krajach.

Od Węgier jesteśmy większym krajem, ale także jak oni należymy do trzeciej kategorii państw w UE, z którymi ci wielcy liczyć się nie muszą.

Jakie nadzieje z tą prezydencją wiążą Polacy?

Nadziei wśród społeczeństwa nie ma praktycznie żadnych. Inauguracja polskiej prezydencji w Warszawie, na którą przyjechali brukselscy biurokraci, spotkała się z wielotysięcznym protestem polskich rolników. Przyszli pod Teatr Narodowy, na którego deskach miała występować pani von der Leyen razem ze swoją brukselską trupą. Przyszli, by zaprotestować przeciwko najważniejszym filarom polityki jaką prowadzi Komisja Europejska, a zwłaszcza przeciw „zielonemu ładowi” i umowie handlowej z krajami Mersocur, którą von der Leyen zawarła w interesie upadającego niemieckiego przemysłu, a ze szkodą dla europejskiego rolnictwa. Sama pani Urszula na to przedstawienie nie przyjechała. Rzekomo zachorowała na obustronne zapalenie płuc. Odwołała wszystkie swoje spotkania. Albo wystraszyła się protestów, które miały jej pokazać, że w naszym kraju jest niemile widziana, albo znów kombinuje jak nie zostać przesłuchaną w procesie, który zaczyna się 6 stycznia w Brukseli, a dotyczy zakupu szczepionek i kradzieży setek milionów euro. W co jest bardzo zamieszana.

Byłem na proteście rolników i rozmawiałem z nimi o tym jakie wiążą nadzieje dla Polski z polską prezydencją w UE?

  • Podziel się

Jarosław Augustyniak

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *